ďťż
Dodatki na portala,konkursy,instrukcje - Onet.pl portal
W jakim filmie chciałybyście wystąpić u boku Saszy?
Umysłem Rosji nie zrozumiesz... - czyli o ojczyźnie Saszy
7dni.ru - strona o Saszy
Wasza ulubiona rola Saszy
Języki obce u Saszy
Filmografia Saszy na filmwebie
Obiecana płyta Saszy:-)
Cytaty Saszy
Opowiedzcie swoje najbardzej niesamowite sny
psychika i zachowanie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • galeriait.pev.pl

  • Dodatki na portala,konkursy,instrukcje - Onet.pl portal

    No właśnie, dziewczyny, śnił się wam kiedyś Sasza? Jeśli tak, to może zechciałybyście się tymi snami podzielić?
    Mi np. teraz ciągle się śni, niestety nie pamiętam dokładnie


    Musiałam usunąć wpis, bo moja rodzinka mnie wytropiła. A figę zobaczysz Mishka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    O proszę U mnie raczej ta masa snów spowodowana jest tym, że ciągle o nim myślę XD Zabawne, że zawsze inaczej wygląda, raz bardziej jako Bohun, innym razem starszy, młodszy i tak w kółko. Dzisiaj mi powiedział, że jest w moich oczach czy coś w tym stylu, jakoś ładniej to ujął
    Igraine, jesteś blondynką?
    Z tych samych powodów , co wyżej.


    Oj nie, nie XD Teraz to jest taka wersja light mojej manii, ostro było na samym początku. Teraz to ze mnie stary weteran miłosnych uniesień z Saszą w roli głównej XD Twój sen także dość romantyczny Chyba taka stara nie jesteś ;>
    Jesteś, jesteś. Ale to tylko dowód, że
    a) z głupawki się nigdy nie wyrasta i
    B) że miłość łączy pokolenia.
    Ale dobrze się trzymam. I martwi mnie ,że Sasza tak szybko " dorósł ".
    Faaaaaajnie mieć sny! Mi się w zasadzie nic nie śni... poza jakimiś koszmarami ;P
    Był taki okres,że śnił mi się co noc ,więc mogłabym sporo opisać,ale nie wiem,czy ktoś zniesie takie głupoty.....
    Teraz sporadycznie,po obejrzeniu odcinka serialu Furcova,głownie,ze całuje mnie w rękę i tak nieziemsko(jak tylko on potrafi)patrzy na mnie
    Jako, że ostatnio oglądałam "Falę Zbrodni" to śnił mi się Siergiej. Machał do mnie pistoletem, ale jakoś specjalnie się nie bałam. Pamiętam, że chciał ode mnie jakichś informacji, bo rzekomo w piwnicy mojej babci jest jakiś skarb... ( Tak, tak w tej piwnicy co babcia trzyma górki kiszone i dżem... ) Później jakoś wpadła policja i chciała mi Siergieja aresztować, ale jakimś cudem ( nie pamiętam) jakim wyszliśmy z domu...
    A potem przyjechała śmieciarka i się obudziłam... Muszę ograniczyć oglądanie wszelakich filmów i seriali, bo potem mam dziwne sny.
    Ja te z kiedyś miałam dziwny sen po obejrzeniu Fali Zbrodni, w sumie pierwszy raz mi sie wtedy Sasza śnił
    Ale dzisiaj znowu! Mój najlepszy sen z Saszą jaki kiedykolwiek miałam Nie będę wam zdradzała szczegółów, żeby nie było, że go przywłaszczam, powiem tylko, że leżeliśmy w jednym łóżku XD
    Niestety ubrani ;<
    Ja ostatnio to tylko snilam po rosyjsku (po tych wszystkich artykulach i filmach), z Saszka jeszcze nie mialam przyjemnosci Ale czekam, czekam...


    Niestety ubrani ;<

    pfff... to lypa! haha
    Nie miał koszulki! Zawsze to coś Kurczę, ale byłam wkurzona jak się obudziłam ;<

    Nie miał koszulki! Zawsze to coś Kurczę, ale byłam wkurzona jak się obudziłam ;<

    Też bym była... ( Znam ten ból.)
    Ale zakończenie było dobre Po tygodniu wstaliśmy z tego łóżka i poszliśmy na działkę moich dziadków, chyba na grilla. I mimo tego, że wszyscy byli bardzo przeciwni naszemu 'związkowi' (buhahah), to mama powiedziała, że jak już się tak bardzo kochamy to niech nam będzie. A Saszka pojechał z moim ojcem i dziadkiem (rowerem!!! wyobrażacie to sobie? ) po piwko do Biedronki XDD
    Zajebisty sen. Ja też tak chcę. Tylko widzę minę ojca jak mu mówię, że chodzę z facetem w "tym" wieku... Ale dobra, od czego są sny.

    Ale chyba nie jechali we trzech na jednym rowerze!?
    XDD Dokładnie!
    Pełnoletnia jestem, żeby nie było... Aczkolwiek...
    Ja też Od 3 dni... XD Ci ojcowie
    Dla czego ja nie mam taki snow? raz mi sie Sasza snil ale.... chcial mnie zabic i to nie on jeden -.-
    No to ja jestem starsza... o 5 lat. Ojcowie kochają swoje małe córeczki, nawet jak te mają 20 lat z hakiem.

    Dla czego ja nie mam taki snow? raz mi sie Sasza snil ale.... chcial mnie zabic i to nie on jeden -.-

    o__O No cóż.. Jakbym miała wybrać jak chce umrzec, to czemu nie
    Ja tm chciałabym umrzeć z miłości jak głosi ekipa z Myslovitz.
    Znowu mi się Bohun śnił... Fajne aczkolwiek dość stresujące.
    Mnie Sasza śni się niemal codziennie.....moj dzisiejszy sen bardzo mnie zdziwił....śniło mi się,że z okazji 60-lecia telewizji zorganizowano fetę w programie "Kocham Cię Polsko"Było tam wiele znanych osobistości z szklanego ekranu,a wsród nich Sasza Domogarov.Rozmawiał po polsku z Kurzajewskim,który pytał go chyba o jego studia.....niewiele pamiętam,bo zaraz się obudziłam......głupie... wiem
    Taki pomysł na program nie jest głupi. Obejrzałabym.

    Mnie dzisiaj Bohun po rękach całował, jakoś tak fajne po Saszowemu patrzył. Ogólnie była jakaś wojna... Na koniu pędziliśmy przez jakieś pola. Pamiętam, że strasznie się bałam że spadnę i skręcę sobie kark. Później wylądowaliśmy jakimś cudem w moim mieszkaniu, a ja zastanawiałam się gdzie zaparkujemy konia. W końcu Bohun stwierdził, że zmieści się na balkonie...

    Generalnie dużo jazdy konnej, patrzenia w oczy i całowania po rękach.
    Hahaha genialne....mnie się kiedyś sniło,że Sasza odwoził mnie do szkoły(kiedy jeszcze do liceum chodziłam)taką fajną czerwoną furą...było miło... Sasza prowadził,ja siedziałam obok...a z tyłu Zamachowski.... Ogólnie byłam w siódmym niebie,tylko nie wiem dlaczego do tej szkoły jechaliśmy po rosyjskich ulicach,a do klasy(bo A.D jako prawdziwy mężczyzna musiał odprowadzić mnie do ławki,dźwigając torbę)wchodziliśmy przez kulisy teatru
    Szkoda, że nie czekał pod drzwiami. Swoją drogą chciałabym mieć takiego kierowcę i bodyguarda. Tylko czy wtedy byłabym w stanie czegoś się nauczyć!?
    Śniło mi się, że Sasza był moim facetem. Odprowadzał mnie dzisiaj na egzamin. Generalnie szliśmy za rączkę, tak ja normalnie idę. Przez park i prosto na wydział. Biedaczysko denerwował się bardziej niż ja. Non sto dzwonił do mojej mamy i relacjonował jej przebieg wydarzeń. Dokładnie pamiętam w co byłam ubrana, tzn szarą spódniczkę i białą bluzkę. We włosach miałam wpiętą białą orchideę (!?) On był ubrany w ciemny garnitur i jasną koszulę. Ogólnie piękna z nas była para. . Wszystko byłoby pięknie gdyby nie paparazzi, którzy za nami łazili. Ogólnie sen pamiętam ze wszystkimi szczegółami jakby to było wczoraj...
    Zazdroszcze Ci takich snów,zwłaszcza,ze zbliża się moja sesja;)A zdałaś chociaż ten egzamin?
    We śnie nie wiem. Egzamin na żywo mam jutro i pojutrze. Mam nadzieję że zdam.

    Całe życie miałam wybujałą wyobraźnię. Coś czuję że skończy się to książką.
    Powodzenia A na książkę czekam z niecierpliwością....Mam nadzieję,że przynajmniej 1 rozdział poświecisz snom o A.D. A koleżankom z forum prześlesz egzemplarze z autografem gratis
    Myślałam raczej o powieści. Fikcja literacka w czystej postaci.
    Czaekam
    Pewne wprawki zostały poczynione, aczkolwiek do prawdziwej pełnokrwistej powieści sporo brakuje.
    Wow, wy bierzecie coś?! Bo mnie to ostatnio tylko jego ręce prześladują XD
    My? W jaki sposób Cię te ręce prześladują??
    Tak, tak - WY! Ja takich snów nie mam
    Haha XDD Niestety nie do końca tak jakbym chciała ;> Po prostu wszystko co pamietam z całego snu to jego ręce :>
    Ja twarz i oczy pamietam....gesty,mimike.....szkoda,ze to tylko sen
    O kurcze, ale miałam sen. Pan S. oświadczył mi się przez sen. Co prawda jako postać z filmu ale zawsze.
    Jako kto?????????
    Ja bym chciała zostać poproszona o rękę przez Wiktora....ale Siergiej czy Anton też mógłby być
    Paweł Wałasow. Jedna z moich ulubionych kreacji Saszki, jest taki słodki.
    oj taaaaaaaaaaaak
    No nie, ja protestuję! Tobie juz tyle razy sie snil, i to tak ładnie, a mnie nawet na kawe nie zaprosił...
    Oglądałam fragment, faktycznie słodki A że moja zazdrość równa jest ciekawości - jak to było? No i najważniejsze - zgodziłas sie? (hehe, pytanie retoryczne;))
    No właśnie się wahałam... Jak to ja.
    Aczkolwiek pierścionek był piękny
    Podobny do tego. Tylko oczko większe.


    Na szczęście nie padł na kolana. Oświadczył mi się na łódce. Po nurkowaniu. W sumie fajnie i nietypowo.
    Pierścionkiem trafił w mój gust....nie żebym była materialistką,ale piękny.
    Panno Anno ja bym z tym zgadzaniem się nie zwlekała
    Jakoś instytucja małżeństwa mnie nie przekonuje. Aczkolwiek moglibyśmy żyć na kocią łapę. Z pierścionkiem oczywiście. Pomidorową bym mu gotowała albo mielone.
    Coś gdzies czytałam ,że on lubi ziemniaki z kwaśnym mlekiem,ale może pokręciłam, zaraz poszukam
    Mam
    Ulubiona potrawa: smażone ziemniaki z kwaśnym mlekiem.
    Ulubiony napój: sok. Kawa - nie pije, nie może. Herbata - czasem, owocowa, z cukrem i cytryną.
    No rece opadają, takie cudo (to akurat o pierścionku, ale do Saszy tez moze być) no i Sasza gratis, a waćpanna zwleka...
    A co do gotowania, to Sasza podobno najbardziej lubi smazone ziemniaki z zsiadłym mlekiem

    Edit: Nilla, właśnie, to samo skojarzenie miałysmy


    Oj, to na obiad bym się do niego nie wybrała... ale na herbatkę, jeszcze owocową, albo z cukrem i cytryną - koniecznie!
    Kawę uwielbiam, mocną jak smoła. Herbatę zresztą też. Bez cukru. Kwaśnego mleka nie jadam, bo przyprawia mnie o mdłości.

    Pewnie stąd te wątpliwości.
    Czytałam w jakims wywiadzie, ze podczas podrozy z Larisa bodajże do Szwajcarii polubił owoce morza, ktorych wczesniej nie znosił. Niestety, nie przekonuje mnie to, by dla niego polubic ziemniaki z kwasnym mlekiem... a owocow morza też za bardzo nie lubię, a tych oślizgłych to już zupełnie nie trawię. To faktycznie, nic tylko nauczyć go jesc mielone...
    Owoce morza i wszelkie ryby uwielbiam. I na dodatek umiem je przygotować.
    Kwaśnego mleka i wątróbki nie ruszę za nic w świecie...
    No widzisz, to macie już urozmaicenie do mielonych...
    Ja ryby jak najbardziej, rzeczy typu kalmar, krab, homar itp tez lubię - tylko takich różnych oślizgłych, małżowatych nie ruszę. No i wątróbki tez
    Jeszcze są schabowe, ogórkowa, no i włoskie pasty wszelkiej maści. Z głodu nie zejdziemy.
    Ja kiedyś miałam dziwny sen.Śniło mi się ,że Sasza przyjechał do miejscowości gdzie mieszkam tylko ,że z nim miała spotkać się moja mama a nie ja.
    Wracając na chwilkę do jedzenie, to na twitterze Sasza napisał, że jak jest sam w domu [bez gospodyni] to sobie gotuje różne mięska w sosie czy też potrawki - w wolnym tłumaczeniu "kurka w śmietanie" na przykład i że lubi polski żurek
    Hit dnia.
    Śniło mi się, że leżałam z Saszką na trawie, na kocyku. I jedliśmy czereśnie. Żeby było śmieszniej to leżeliśmy w ogródku w moim domu rodzinnym. Nie powiem, miewam zajefajne sny i to dwa razy pod rząd. ( Na dodatek on tak uroczo wyglądał w tym śnie.)
    Masz fajne sny z Saszą.Ciekawe co on by powiedział gdybyśmy napisały mu o tych snach z nim.
    Pewnie przestraszyłby się. W sumie to mu się nie dziwie. Nieświadomie hasa sobie po głowach tylu niewiast. Nie ma lekko...

    Co do jedzenia, żurek mogę mu ugotować. Nie ma sprawy. Co do kurki... Hm nie znam. Aczkolwiek w zamian proponuję królika w potrawce. Pycha.

    Wracając na chwilkę do jedzenie, to na twitterze Sasza napisał, że jak jest sam w domu [bez gospodyni] to sobie gotuje różne mięska w sosie czy też potrawki - w wolnym tłumaczeniu "kurka w śmietanie" na przykład i że lubi polski żurek
    Wow, facet, który sam sobie gotuje mięska w sosie i mu się chce?Wiekszość poprzestałaby na jajecznicy (o ile by nie spalili), a potem narzekali, ze gospodyni nie bylo, to głodni chodzą... Nie, no to spokojnie moge na obiad do niego wpaść.
    Patrząc po zainteresowaniu tematem, chyba powinnysmy założyc watek : co która zrobiłaby Saszy na obiad i co chciałaby, zeby zrobił Sasza jej

    A co do snów (czyli wracajac do tematu) - że uznałby nas za wariatki i zgłosił w odpowiedniej placówce, to pewne, poza tym na pewno podwoiłby ochronę, zgłosił nas w konsulacie, żebysmy bron Boze nie dostały rosyjskiej wizy, a sam do Polski nie przyjechałby choćby nie wiem co
    Zaczynam miec nadzieje, ze nie szuka o sobie rzeczy w googlach, albo nie chce mu sie czytac po polsku... Bo gorąco by było, oj gorąco
    Pomysł na wątek jak najbardziej zacny i taki... Zmysłowy. Ja zamawiam masaż na początek, strasznie plecy mnie bolą.

    E tam, w sumie to my nie chcemy nic złego mu zrobić. jeszcze obiadeg gratis by dostał.
    Duży z niego chłopak, chyba się nie przestraszy kilku dziewczyn.
    Ja tam myślę, że osób maniakalno-obsesyjnych nalezy sie wystrzegac, niezależnie od wieku i płci
    Hehe, jak juz wysłałam poprzedni post, tez po fakcie mój temat na wątek skojarzył mi się z czyms nieco odmiennym od jedzenia, ale uznałam, ze nie ruszam, bo tylko ja miewam takie chore skojarzenia i na pewno nikt nie zauważy - zawiodłam się, ale z drugiej strony co za ulga, że nie tylko mnie chleb na myśli...
    Nic co ludzkie nie jest nam obce. Mamy raczej normalne skojarzenia... ( a może nie... w sumie to lepiej zamilknąć)
    Masz racje, lepiej - znając nasze możliwosci, zaraz nas poniesie i zrobi się forum 18+ a my zostaniemy (jakże niesłusznie ) uznane za perwersyjne...
    Oj, bolą, zwłaszcza te mięśnie na karku, ramonach i szyi... (oj, naprawde ponosi )
    Mnie tam naprawdę plecy bolą. Już się umówiłam na masaż, bo sfiksuję.

    Oj tam, oj tam... od razu perwersja. Zbyt wybujała wyobraźnia. Ot co.
    Czyli moge myslec, ze nie tylko mnie robi sie gorąco, kiedy słyszę słynną kwestię "jest twój, rób z nim, co zechcesz" ? Hoffmann chyba zrobił to celowo...
    Tom II rozdział drugi i od razu ma dreszcze...
    Apropos naszego szaleństwa względem Saszy,to myślę,że to i tak nic w porównaniu z tymi fankami,które co wieczór tłumnie wystają pod teatrem Mosoveta.....to tylko takie moje spostrzeżenie
    Jakbym miała gdzie stanąć to bym stała... Z kanapkami, parasolem i termosem. A tak to sobię mogę przed telewizorem ew. przed laptopem.
    Nilla, z jednej strony masz racje - nasza obsesja wygląda na nieco bardziej stonowaną, bo zamiast wystawać pod teatrem, wysiadujemy przed komputerem, co jest znacznie bardziej dyskretne
    Z drugiej - nie bez powodu piszę "wygląda", bo przeciez nie stoimy tam tylko dlatego, ze nie mamy jak
    Ja bym ani jednego wieczoru inaczej nie spędziła, ale tak miedzy nami - przyznam, że jakas część mnie by się broniła, wstydziła, jakby to było takie... no nie wiem... niesmaczne? poniżające? Tzn. nie to chciałam napisac, bo przeciez to nic złego, ale nie wiem, jak to inaczej ująć... tak dziwnie by mi było dołączyć do takiego wystawania, moze dlatego, że jestem bardzo dumna w ogóle i czułabym się taką... petentką? jedną z wielu? eee, znów nagmatwałam, nie wiem czy czujecie, o co chodzi...
    Nie było mnie zaledwie dwa tygodnie, a tu tyle rewelacji!
    Widzę, że Saszomannia w pełnym rozkwicie.
    Jeden człowiek, a daje bliźnim tyle radości (tudzież miłości).
    Ogromnie się cieszę! Będę miała co czytać wieczorem.
    Cześć Igraine! Tylko przed czytaniem zwłaszcza naszych nocnych rozmów z Panną Anną weź jakieś ziółka, bo miewamy mocne skojarzenia a im dalej w noc, tym mocniejsze... (cała ja )
    Witaj Scarlett. Bardzo mi miło, że dołączyłaś do naszego towarzystwa adoracyjnego.
    Co do Waszych nocnych rozmów, z którymi już się zapoznałam po części, to uważam, że jest to absolutnie normalna reakcja organizmu zdrowej kobiety na wdzięki uroczego, zabawnego, seksownego, uwodzicielskiego mężczyzny realizowana za pomocą klawiatury.
    Ufff... uspokoiłaś nas
    Zdziwiło by mnie bardzo gdyby było inaczej.

    "Dobranoc.
    Dobranoc, niewiasto,
    skłoń główkę na miękką poduszkę.
    Dobranoc.
    Nad wieś i nad miasto
    jak rączym rumakiem wzleć łóżkiem.
    Niech rycerz ( czytaj Bohun ) Cię na nim porywa,
    co piękny i dobry jest wielce,
    co zrobił zakupy, pozmywał
    i dzieciom dopomógł zmóc lekcje.
    A teraz tak objął cię ciasno,
    jak amant ekranów i scen.
    Dobranoc.
    Dobranoc, niewiasto.
    Już czas na sen."
    Scarlett, dokładnie wiem o co Ci chodzi...przynajmniej tak myślę...czułabym się podobnie....czułabym się dla niego jedną z wielu,do których nic nie czuje,może poza rozbawieniem i pobłażaniem ... taką kolejną namolną fanką...też czułabym się upokorzona
    Zawsze można stanąć z boku z daleka od rozentuzjazmowanego tłumu i rzucać powłóczyste spojrzenia spod rzęs firanek. Czytałam kiedyś wypowiedź pewnego aktora, który zwrócił uwagę na swoją przyszłą żonę właśnie dlatego, że stała onieśmielona z boku, a nie ośmielona w tłoku.

    Ale wracając do tematu snów podaję Wam linka do filmiku, który obejrzany pomiędzy 0.00, a 0.15 gwarantuje słodkie sny ( z naciskiem na słodkie ). A może nawet przekona Pannę Annę do instytucji małżeństwa.

    http://www.youtube.com/watch?v=tD8KoJXN21k&feature=related
    Uroczy ten Twój wierszyk Igraine! No i dzieki za linka i optymistyczna historyjke, musze tylko rozkminic, z którego boku teatru najlepiej stanąć, zeby sama widziec i byc dla Saszy widoczna, ale nie zlać się z tłumem...

    Nilla, bratnia duszo... wiedziałam, ze na tym forum ktos mnie na pewno zrozumie nawet jak największe farmazony nawypisuje

    A propos gmatwaniny uczuć, które miałybysmy stojąc pod takim teatrem, moja obłędna intuicja i pamięć do głupot (bo tylko taką posiadam) podsunęła mi fragment pewnego filmu, ktory obrazuje taka sytuacje az do granic absurdu. Jako ze fragment nie o Saszy (ale ma wiele wspolnego...), ale momentami przekomiczny i na temat, o którym rozmawiałysmy - zamiesciłam w offtopie, zapraszam.
    Jakby to powiedzieć... Nie znoszę tradycyjnych wesel, kiecek wielkości namiotu i całej tej szopki. Saszka piękny mimo kolczyka i białego garniturka.
    Ha, ha, ha. Miałam raczej na myśli czułość i intymność w związku, która bardzo ładnie była tutaj pokazana. Chociaż przeciwko sukienkom nic nie mam. A namiot przypominają tylko od pasa w dół. Szopka , czy festyn jak ja z kolei to nazywam to już gorsza sprawa.
    Ale kolczyka będę bronić. Mnie się podobał! Ale czego się można spodziewać po wielbicielce stylu Crissa Angela. Wisiorki Saszy też mi się podobają. Interesuje mnie tylko, czy w nich sypia?
    W tonie poetyckim.

    Był raz sobie pewien Pan
    Co uwodzi wzrokiem wiele dam.

    Szept niesie się po sali,
    że go nawet go nawet Prezes chwali. ( Kaczyński jakby kto pytał)

    Czule wzdycham do ekranu,
    bo oddałam serce temu Panu.

    Z tej miłości nawet zjadłam z karpia ości…
    Co mnie teraz bardzo złości…

    Aleksandrze miły mój
    to dla Ciebie uśmiech mój.

    Mysle, ze nie, bo mimo wszystko to dosc niewygodne i moze podrapać... ale pomyslcie, jesli jest np. bardzo zmęczony i ciezko mu samemu trafic z tyłu, żeby odpiąć... to kto to robi? Wtedy pewnie kapituluje i idzie spac... A idąc dalej w temat... (nie byłabym soba, gdybym tego nie zrobiła) to ciekawe, w czym Sasza sypia?

    Panno Anno, własnego autorstwa widzę? No no... Ja tak daleko nie pójdę, ale wkleję Broniewskiego - skąd on wiedział o Saszy?

    Czarodziejskie i czarnoksięskie,
    topiel w błękicie,
    takie oczy - toż to nieszczęście
    będą mi snić się.

    I tym sposobem wróciłam przypadkiem do tematu wątku...
    Co do ostatniego, niech to pozostanie tajemnicą Saszki. Niech ma tylko miłe sny.
    O tak, miłych snów Saszce życzymy - czyli, dla równowagi w przyrodzie - o nas

    Co do ostatniego, niech to pozostanie tajemnicą Saszki. Niech ma tylko miłe sny.

    Zadzwonił do wróżki z audiotele.

    Takie wierszyki to piszę na zawołanie w 5 minut.

    W ciemnym kinie Go ujrzałam
    i na amen pokochałam.

    Spojrzał na mnie swoim wzrokiem -
    „Nie obronię się przed tym urokiem”

    Zjadłam popcorn
    Colę wypiłam
    i na drugi seans bilet kupiłam.
    Ładne wierszyki piszesz panno Anno.
    No, proszę! Ktoś tutaj ma poetycki talent! Gratuluję. Chyba wiem kto jest Twoją muzą, a raczej muzem.
    Muz płci przeciwnej to ja miałam już kilka, aczkolwiek jestem raczej stała w uczuciach.
    Czy informacje zawarte w ostatnim zdaniu, aby nie wykluczają się wzajemnie?
    No właśnie nie. Jestem stała w uczuciach w stosunku do muz. Ach ta monogamia.
    To może machnij cos po rosyjsku i wyślij Saszy? Co się będzie talent marnował...
    Taa... I może jeszcze zatańcz, zaśpiewaj i wypij z z Nim kielicha.
    A co w tym złego? Jak umiesz śpiewać i tańczyć? Mi to tylko to ostatnie pozostaje.
    Dobra zabawa nie jest zła. A Sasza się bawić umie!
    Ja też się piszę na taką imprezę! Kolejność byłaby taka : zatańczyć (to bym chciała najbardziej, zwłaszcza tak, jak w tym uroczym filmiku, który wstawiła Igraine - chyba by mnie z parkietu ze szczęścia zbierali... wprawdzie nie umiem, ale bym się dla niego nauczyła, a reszty by mnie douczył). Potem kielicha (to umiem bardzo dobrze, także nie miałby ze mną kłopotu), a potem śpiewać (nie umiem i raczej się nie nauczę, ale po kielichu raczej ani jemu, ani mnie by to nie przeszkadzało). A, jak powiedział Hoffmann, Sasza to kompan do wypitki i do wybitki, wiec zabawa byłaby przednia!
    Tańczę jedynie towarzysko - rozrywkowo. Śpiewam pod prysznicem. Piję bardzo chętnie, ale nie z byle kim. Artysta ze mnie mierny.
    O jakim filmiku mówisz Scarlet? Coś przegapiłam?

    Nie tańczę prawie wcale, śpiewać mi lekarz zabronił ale wódeczki mogę się napić, wtedy nawet bym się odważyła odezwać po rosyjsku

    EDIT - już wiem
    Słodki, prawda? I Sasza tak pięknie tańczy... moge dopisac kolejna rzecz do listy, co chciałabym z nim zrobić
    Twierdzi, że nie umie tańczyć.

    Cóz, ja mogłabym z im jedynie o życiu pogadać, bo spojrzeć pod innym kontem to by na mnie na pewno nie spojrzał. Nie ten PESEL.Dlatego tak lubię go śledzić na twitterze i oglądać aktualne wypowiedzi
    Na pewno i tak umie lepiej ode mnie Nie martw sie, zadna fanka by sie nie zainteresował bez względu na wiek, nie jego target. Aczkolwiek pomarzyc zawsze mozna, a nawet trzeba, jak to zgodnie stwierdziłysmy w offtopicu. Totez ja chciałabym oczwiscie porozmawiac, razem z nim poogladac pare jego filmow, zeby mi opowiedział różne historyjki z planów, właśnie zatanczyc, zjesc ze 3 kolacje (jedną gotuje on, druga ja, na trzecią wychodzimy), pożartować... i na pierwszy rzut by wystarczyło...
    O to to
    Znowu dzisiaj miałam jakieś dziwne sny... Co najmniej dziwne. Najpierw obściskiwałam się z panem Siergiejem na blacie w dziekanacie:lol: Później pani Kasia nas pogoniła. Że kolejkę blokujemy. A później łaziliśmy za rękę po mieście. Plus karabin do tego.

    Idę leczyć się na nogi...
    Jakim Siergiejem?
    "Fala zbrodni" się kłania. Taki pan co nie lubił policjantów...
    No to ja pierwszy raz wpiszę się (prawie) na temat - dziś miałam sen o Saszy bez Saszy, ale od czegoś trzeba zacząć Leciałam do Moskwy zobaczyć się z Saszą, przed wyjazdem pamiętałam, ze trzeba załatwić wizę, paszport i wymienić kasę - w końcu to nie UE. W Moskwie zorientowałam się, ze nie mam nic z tych rzeczy i za cholerę nie wiem, jakim cudem mnie w Polsce na odprawie przepuścili, i że nie będę mogła wrócić, bo w tą stronę już na pewno się zorientują, że nie miałam wizy wjeżdżając i pójdę siedzieć Zostałam więc w obcym mieście, ani słowa po rosyjsku, cieszyłam się ze chociaz cyrylicy sie nauczyłam na filmikach, ale litery sie rozmywały, no i bez kasy, bo miałam tylko PLN, a nigdzie ich nie wymieniali - czyli w perspektywie długi pobyt, a ja nawet spać nie miałam gdzie. Toteż pomysłowo postanowiłam znaleźć Sasze i u niego zamieszkac (tak po prostu, bez zadnych emocji) - uznałam, ze w mojej sytuacji nie odmówi i byłam dumna ze swojej pomysłowosci. Wyszłam wiec na ulice go szukac... i sie obudziłam...
    Rano najbardziej mnie zdziwiło, że w ogóle nie ekscytowałam sie pomysłem spotkania z Sasza ani zamieszkaniem u niego, po prostu był to sposób na przetrwanie - tak brutalnie go chciałam wykorzystac, zero romantyzmu, aż wstyd

    "Fala zbrodni" się kłania. Taki pan co nie lubił policjantów...

    Teraz pojęłam
    To się nazywa instynkt samozachowawczy. Ciekawe co on na nową lokatorkę.
    Bo to cała ja - nawet we śnie kombinuje, jak spaść na cztery łapy
    Oj tam, kłopotliwa bym nie była, mogłabym mu gotowac, a w takiej sytuacji jakby było trzeba to i do sprzątania, prania i prasowania bym się zniżyła - nielegalna imigrantka nie ma lekko...
    Tylko wiesz - w realu to on ma gospodynię
    To ja już wolę siać zgorszenie wśród szacownych prawników. Mniej kłopotu i mop nie potrzebny.
    No wiem... ale jakos bym sie musiała odwdzięczyć... chyba ze jakis inny sposob byśmy wymyślili...

    No wiem... ale jakos bym sie musiała odwdzięczyć... chyba ze jakis inny sposob byśmy wymyślili...

    Dio!
    No co? Np. naukę polskiego, układanie kwiatów ktore dostaje od fanek w jakies fajne kompozycje... nie widze nic dwuznacznego w moim stwierdzeniu...
    NP. Możesz mu czesać psy.
    To tez jakis pomysł, tego chyba jeszcze nikt mu nie proponował... o ile oczywiscie nie nalezy do obowiązków gospodyni albo Sasza moze sam chciałby sie tym zajmowac, bo tak je lubi? Jesli tak i nie miałabym zajecia, to mogłabym ćwiczyc z nim sceny na następny dzien... (mmmm....)
    Nie ma co wybrzydzać w końcu zostałaś nielegalną imigrantką.
    Masz racje, troche pokory mi sie przyda, ewentualnie wynegocjuję, ze jak bede dobrze czesac, to Sasza będzie mi towarzyszył (czy tez ja jemu) przy spacerach z nimi.
    A sen byl w ogóle spowodowany chyba tym, ze pare dni temu sprawdzałam, co musiałabym zrobic, zeby zobaczyc Sasze w teatrze (a przy tej okazji zwiedzic Moskwe, co tez od dawna chcę zrobić). I mnie wmurowało jak zobaczyłam, że jest wiza, i to jeszcze ciezko dostac bo nie mam zaproszenia ani innych zwiazkow z Rosja, obowiązkowe ubezpieczenia i koszty tego wszystkiego - tak przyzwyczaiłam sie do wolności UE ze czasem zapominam, że jakis kraj jest poza nią i takie ograniczenia to dla mnie czysta egzotyka...
    Poza tym zastanowiłam sie, ze jesli cos sie stanie, nie bede nawet umiała prosic o pomoc, a jesli literki beda sie choc troche różnic od tych z Youtube to nawet stacji metra nie przeczytam, nie mówiac o trafieniu gdziekolwiek.
    I wszystko razem tak mnie zszokowało i przestraszyło, że wróciło we śnie... z Saszą w tle

    A twoj sen super, sama bym chciała z Siergiejem na blacie sie obściskiwać Zwłaszcza przy tym sie rozpływam : http://www.youtube.com/watch?v=tHBHLFvQvyA
    Oświeciło mnie przy myciu zębów. Uczesz Saszę. Przy okazji wywal mu te jego koszmarne ciuchy. Uszczęśliwisz nas wszystkie i każdą z osobna. :*
    No i to sie nazywa olśnienie! Aż mam ochote zaraz to zrobic, żeby go więcej w nich nie widywac, a fryzjer tez by sie ostatnio przydał Zaczne od tych beznadziejnych spodni, tenisówek i bezkształtnych podkoszulków, w porządkach zaginą też okrągłe okulary. Ale, jakkolwiek uszczęśliwię Was i siebie, to Sasza raczej sie wkurzy, wiec w ramach rekompensaty zabiore go na zakupy, ale tylko do sklepów z garniturami... No i moge mu jeszcze codziennie wiązać krawat, żeby milej mu było je nosić.
    popieram. już nawet gdzieś udzieliłam mu porady na ten temat. taki fajny facet a gustu za grosz. a można go bez problemu fajnie ubrać...

    Dużo pana S.

    http://www.youtube.com/watch?v=HGvzIltW3ZM
    Bo to brak kobiecej ręki się kłania... żona by go nawet do śmietnika w tym nie wypusciła, a gdyby zaprosił mnie jako osobe towarzyszącą na jakąś impreze i ubrałby sie tak, jak z tamtą modelką, to uciekłabym na drugi koniec ogrodu i udawała, ze go nie znam...
    wisiorki bym ostatecznie darowała, ale tez musiałby zmodyfikowac je na bardziej stylowe
    o to to... I nie że my to złośliwie mówimy. Z miłości...
    No pewnie, że z miłości! Chcemy, żeby mu jak najlepiej było, inaczej by nas to w ogóle nie obeszło... i mi osobiście brakuje tych jego pięknych, gęstych fal z "Na koniec świata", jak pare razy juz pisałam - idealnych by włozyc w nie palce... po zakupach w sklepie z garniturami kupię mu odżywkę do włosów za własne pieniądze, bylebym tylko mogla cieszyc sie efektem
    Osobiście wolą krótkie włosy. Ale na odżywkę się dorzucę. Ba nawet maskę regenerującą mu sprezentuję.
    Hmm, poprawcie mnie jeżeli się mylę, ale to chyba Sasza mówił w "Spowiedzi samotnego mężczyzny", że chciałby spotkać kobietę, która przyjmie go takiego jakim jest, a nie takim jakiego sobie wyobraża i pokocha bezinteresownie.

    Hmm, poprawcie mnie jeżeli się mylę, ale to chyba Sasza mówił w "Spowiedzi samotnego mężczyzny", że chciałby spotkać kobietę, która przyjmie go takiego jakim jest, a nie takim jakiego sobie wyobraża i pokocha bezinteresownie.

    Jedno z drugim się nie wyklucza. Moja mama ciągle nęka tatę żeby sobie kupił nowe koszule. poza tym w związku nabiera się wzajemnych nawyków.
    Och, igraine... musiałaś przypomnieć, kiedy akurat we śnie mam ochotę go wykorzystać, a w realu kochać jak najbardziej bezinteresownie, ale troszeczkę pozmieniać? Cóż, jakkolwiek gorąco i szczerze Saszy takiej kobiety życzę, nigdy nie twierdziłam, że nią jestem Może kochałabym i bezinteresownie, ale cóż poradzę, że tak cudownie wygląda w garniturze i chciałabym częściej cieszyć oczy...? Jestem tylko kobietą... Zresztą Sasza też na pewno miałby jakieś preferencje co do moich strojów, np. nie chciałby, żebym nosiła worek na ziemniaki
    A poważnie, pamietam to i bardzo mnie wzruszyło, ze mimo wszystkiego, co przeszedł, wciąż wierzy w miłość, ale pomyslałam, ze bedzie mu ciezko, bo chce bardzo mało ale i bardzo wiele, i nie każdemu to jest dane...
    No, doooobra. Przyjmuję Wasze pokrętne argumenty. Mam tylko pytanie czy kiedy wymienicie mu już całą garderobę zabierzecie się za charakter?

    No, doooobra. Przyjmuję Wasze pokrętne argumenty. Mam tylko pytanie czy kiedy wymienicie mu już całą garderobę zabierzecie się za charakter?

    Tu jak z garderobą. Moja kuzynka przez kilka lat nauczyła męża jeść warzywa, powoli nakłoniła do rzucenia palenia. On nauczył ją pływać i jedźić samochodem.

    Myślę, że można zmienić drobne nawyki ale nie charakter.
    Zgadzam się charakteru nie da się zmienić.
    Uchowaj Boże, nie skrzywdziłabym tak Saszy, siebie ani Was nawet gdyby się dało Dla mnie to ten jego charakterek jest tym, co właśnie tak do niego przykuwa, jest takie ludzkie, nawet jesli czasem byłoby z nim ciężko i parę talerzy by poleciało - przecież to z miłości!
    Talerze jak talerze... Byle nie siekiera
    Siekiery bym mu pochowała, dla jego dobra oczywiście
    A u mnie klęska urodzaju - dzis miałam sen o Saszy z Saszą, bardzo krótki i bez żadnej akcji, ale całkiem przyjemny Mianowicie przytulaliśmy sie w jednej z - jak to nazwać, wnęka, łuk? - rzymskiego Koloseum. Co bardzo mi się podobało, bo to moje ulubione miasto
    Fajnie, uwielbiam Włochy.
    Ciekawe, czy Sasza był w Rzymie... zabrałabym go

    Jeszcze co do ciuchów - to ja naprawdę nie jestem brutalna i nie lubię rozwiązań siłowych, więc bym się bardziej po kobiecemu do tego zabrała Po prostu wzdychałabym, komplementowała i zachwycała sie w rzeczach, ktore mi sie podobają tak zachęcająco, ze w krótkim czasie Sasza uzależniłby sie od mojego podziwu i nie chciałby nic innego nosić, do tego sam by trochę powyrzucał, choćby po to, żeby zrobić miejsce na moje ubrania - w końcu nie chciałby sie chyba za mnie wstydzić, ze mam dwie sukienki na krzyż?
    Pewnie, że po dobroci lepiej. Dwie sukienki to stanowczo za mało.
    Wiec w ramach wzajemnosci pozwoliłabym mu kupic sobie pare rzeczy, które by się jemu podobały, i tez starałabym sie je nosic (mimo wszystko myśle, że w sprawe kobiecych strojów gust Saszy nie będzie sie dużo różnił od gustu innych panów, więc jakos by to było ). A że musiałby wywalic przez moje nowe zakupy te spodnie i sweter jak z Caritasu? No cóz, siła wyzsza...
    Zawsze można powiedzieć, że ukradli jak suszyły się na dworze. Z drugiej strony jaki desperat to weźmie?
    kolejny genialny pomysł, a Rosja w sumie biedny kraj, wiec mozna by jakiegoś nagonić...

    Jak ja sie cieszę, że Sasza nie zna polskiego
    Podobno coś tam rozumie.


    Myślę, że można zmienić drobne nawyki ale nie charakter.

    Cieszę się , że to zdanie padło, bo już myślałam, że piszą tutaj kosmitki, które nie mają pojęcia o ssakach naczelnych z rodziny człowiekowatych, a w szczególności o przedstawicielach płci męskiej.
    Chyba kosmitki popełniły pewien błąd, bo uznały za oczywiste i nie zamieściły ostrzeżenia : uwaga, pisane w stanie zamroczenia Saszą, nie brać rozmów poważnie, a już na pewno nie te po północy Cóż, prawdziwe zycie mamy co dzień, a tu snujemy rozważania równie absurdalne, jak sytuacja na temat której dywagujemy i chociaż tyle naszego, ze mozemy pójść w tym absurdzie i fantazji, nawet przeczącej jakimkolwiek prawom psychologii, tak daleko jak jak nam potrzeba, zeby sie pośmiać po stresie całego dnia W marzeniach o Saszy to własnie jest piekne, ze nie musimy ich odnosić do życia - inaczej bym śpiewała w realnej sytuacji: idziemy na galę, ja w diamentach, Sasza w obszarpanych spodniach, podkoszulku, do tego korale i dziurawe tenisówki, przebrac sie nie chce, czasu nie ma, szofer czeka, paparazzi tylko czekają, zeby coś było nie tak, zeby napisać ze się stacza, ja mu to tłumacze, on nie słucha - ciche dni murowane, talerzy by już nie było, a Sasza będzie spać na kanapie przez najbliszy tydzień Ale na 99,9% tego problemu mieć nie będę, za to będe miała milion innych, do których nie będę mogła podejść tak lekko. W łukach w Koloseum tez sie specjalnie nie da siedziec (piję do posta z 12.55), ale że i tak sie to nie zdarzy, możemy się przytulać i na środku areny, co mi tam!
    Oj dziewczęta

    Jak tak was czytam, to się podśmiewam

    Poza Igraine żadna tak naprawdę na co dzień nie miała faceta w domu
    Ta zabawa trochę inaczej wygląda
    Bo to jest pisane żeby się pośmiać. bez tego życie byłoby nudne... A taki lekki odlocik nikomu nie szkodzi.
    Ano tak sobie myslałam, ze nie tylko troche, a duzo inaczej - dlatego właśnie uznałam za stosowne wyjaśnić, ze żartujemy A że się podśmiewasz, to i dobrze, bo w tym celu było pisane i dobrze, ze nie tylko my mamy rozrywke
    To ja teraz napiszę też coś do śmiacia

    Pojechałabym z Saszą jego terenowcem w głęboki las, na tydzień najmniej, ze wszystkimi trudnościami i niewygodami
    I tu przydałaby się wcześniej wspomniana siekiera...
    No widzisz, przynajmniej oryginalna jestes - takich marzen zadna z nas nie miała Osobiscie wolałabym jechac w jakies miejsce bez trudów i niewygód (mój Rzym chociazby), ale własciwie nie powinnam wybrzydzac, wazne z kim, a nie gdzie...
    Gdzie też jest dość ważne. Jakbyś go spotkała przy śmietniku...
    Ty, on... Twoje śmieci, jego śmieci... Okoliczni żule, stado karaluchów szczurów itp...


    Z Saszką pojechałabym w kilka miejsc. Mam swoje ulubione dość daleko stąd. Pewnie by się mu spodobało.

    Gdzie też jest dość ważne. Jakbyś go spotkała przy śmietniku...
    Ty, on... Twoje śmieci, jego śmieci... Okoliczni żule, stado karaluchów szczurów itp...


    Nie mogę. Umarłam. Ze śmiechu.
    Jakie kwiatki przynieść na pogrzeb?
    Dziękuję za troskę, ale zamiast kwiatków poproszę Saszę - ostatniemu życzeniu sie nie odmawia...
    Od kiedy trup ma jakieś życzenia?
    A, czyli kolejnosc pomyliłam? No dobra, to spróbuje ożyć, skoro mi Saszki nie przyprowadzisz. Ale profilaktycznie ide spac, bo o tej porze dostaję juz totalnego małpiego rozumu, tak juz ze mna jest - zaczyna sie po północy, a potem rozwija w tempie błyskawicznym do rana (mysle, ze spodobałabym sie Saszce w tym stanie ) I jesli w odpowiednim momencie nie przystopuje, zaraz zgorsze całe forum i jutro bede się wstydziła na nie wejść, albo bede musiała tłumaczyc, ze to tylko pomroczność jasna mnie złapała. Takze dobranoc
    To jest zacna idea. Idę w twoje ślady. Niech nam się Saszka przyśni.
    Haj bude
    Oczywistą rzeczą jest, że padające tu stwierdzenia traktuje jako marzenia, wypowiedziane w stanie upojenia, euforii czy nawet ekstazy. W szczególności te po północy, wypowiedziane w półśnie. Niestety, z braku talentu literackiego nie zawsze to co chcę przekazać mój tekst wiernie oddaje. W takich wypadkach słowo mówione miałoby zdecydowanie większą przewagę nad pisanym. Mi pozostaje posiłkować się emotikonami.
    Marzcie sobie na zdrowie. Marzenia nadają naszemu życiu sens.
    Mam tylko lekkie zastrzeżenia co do tych zmian. Bo, ja Saszę akceptuje we wszystkich odsłonach. Ba, uważam , że jest prawdziwie wolnym człowiekiem nie licząc się z konwenansami. Duch jest dopiero wyzwolony kiedy przestaje mu ciążyć opinia innych ludzi. A może ja po prostu lubię narwanych wariatów.

    Mam nadzieję, że Maria Pawlikowska-Jasnorzewska nie będzie zła jeśli zacytuje jej wiersz. Moim zdaniem nikt nie pisał tak cudownie o zauroczeniu jak ona, a ten wiersz wyjątkowo tu pasuje:

    Zanurzcie mnie w niego
    jakby różę w dzbanek
    po oczy,
    po czoło,
    po snop włosa jasnego, -
    niech mnie opłynie wkoło,
    niech się przeze mnie toczy
    jak woda całująca
    Oceanu Wielkiego.
    Niech zginie noc, poranek,
    blask księżyca czy słońca,
    lecz nich On we mnie wnika
    jak skrzypcowa muzyka -
    gdy do serca mi dotrze,
    będę tym, co najsłodsze,
    Nim.
    Ot co - wiem, że my tu wszystkie pewnie bierzemy poprawkę na nasz stan i porę, ale jakby to ktoś obcy z zewnątrz wszedł... strach mysleć, co by pomyslał
    Cóż, musimy uznać, że byłabyś dla Saszy lepszą kobietą niż my - trudno, popłaczemy, popłaczemy i jakos sie z tym pogodzimy Co do tej wolności, bardzo ładnie to powiedziałaś i w Saszy to faktycznie jest, a to nie liczenie się z niczyją opinią ma pewnie związek z jego przejściami w życiu - po prostu juz mu wszystko jedno... I to też w nim lubie, tyle ze... mam trochę inne pojęcie estetyki, bardzo silnie zakorzenione, i o to się wszystko rozbija
    Fajny ten wiersz, dzieki, taki... zmysłowy i bardzo mi to pasuje. Tylko skąd Pawlikowska wiedziała, że będzie taki Sasza i takie my, no skąd?...

    Ciekawe, jakie efekty wczorajszych dywagacji będzie miała Panna Anna w postaci snów, bo ona ma ciekawsze, ale i ja dziś nie zostaje w tyle (swoją droga, to dowód, ze PORZĄDNIE mi odbiło - tyle miesięcy i nic, a teraz 3 noce z rzedu i 3 sny, chyba odwyk muszę sobie zrobić).
    Moj sen był kompletnie bez sensu, jakis lekko masakryczny, bo Saszy spodobał sie taki biały ładny dom za wysokim murem i stwierdził, ze jest mu potrzebny, wiec sobie wejdzie i w razie czego ludzi powygania i pistoletem postraszy, to mu zostawią. Ja obserwowałam obok i ręce załamałam - pal licho strzelanie i straty w ludziach, ale on pójdzie siedziec i co ja zrobie, poza tym po cholerę mu dom, ma swój! Wiec odciągnelam go na bok i postanowiłam zająć czym innym, a dużego wyboru nie miałam... Podziałało, dał sobie spokój z domem
    Tak, od jutra ide na odwyk.
    Wywołana do tablicy stwierdzam:
    Dzisiaj w snach Saszy brak.
    No tak, skoro był u mnie to nie u Ciebie, nie rozdwoi sie biedak Ale od jutra go nie przyjmuje więc oddaję Ci na parę nocy - sorry, odwyk...
    Czekolada pochłaniana codziennie bez ograniczeń może zemdlić. Tu mamy sytuację analogiczną.
    Jak najbardziej, ale ustaliłysmy, ze Sasza jest jak wino, a wiec nie mdli, przeciwnie - im więcej sie pije, tym więcej sie chce, ale kiedys jednak robi sie przerwe w obawie o zdrowie (tu psychiczne) i kaca (tu moralnego). Ale czuję, że mój odwyk długo nie potrw - czegos takiego jak silna wola nie posiadam
    dobrze, że chociaż na wątrobę nie szkodzi...
    Nie tylko nie szkodzi, ale na wiele rzeczy pomaga - odkąd mi się śni, budzę sie z usmiechem, który trwa co najmniej do południa (bo jakos tak jak sobie człowiek to przypomni... ) a dzis nawet dłużej... A rano zdecydowanie nie jest moja porą i całe zycie wstaje nieprzytomna, kawa nie pomaga, dopiero popołudniu dochodzę do siebie, a tu naprawdę już 3 dzień czuje sie jak naszpikowana jakimis proszkami z oksytocyną od samego rana! To jest dopiero zmiana : Sasza - nowa jakość życia
    Powiedziałabym ręce które leczą . Mimo że przez sen... Zdolny ten nasz Saszka.
    Szkoda, ze się nie dowie, że takie zdolnosci posiada...
    Szkoda ale i tak jest super. I tak ładnie się uśmiecha
    Ostatnio wybrałam się w krótką podróż PKS-m i do tego nawiązuje mój sen.

    Śniło mi się, że jadę tym cholernym autobusem no i dzwoni mój telefon. S(giej) pyta dlaczego ja do niego nie zadzwoniłam. Przecież on ma ludzi i samochody, na jaką cholerę ja się tłukę z tymi ludźmi (plebsem wg S.)
    W końcu jakoś zablokowali drogę, dwóch typów wywlokło mnie z tego autobusu i zaciągnęło do czarnej terenówki z ciemnymi szybami. Ja tam w strach co się dzieje.
    Otwierają drzwi a tam co mój luby.
    Jak ja się na niego wydarłam, zaczęłam opierniczać, na koniec strzeliłam focha.
    A on zaczął przepraszać.
    Żeby było śmieszniej z przodu siedziało dwóch typów w ciemnych okularach z pistoletami. A mnie szef mafii przepraszał.
    Siergiej kocham cię.
    Uśmiałam sie do łez
    To w moim stylu ochrzanić jak psa faceta który jest od emnie dwa razy większy i mam broń palą. Brawo Aniu.
    Co tam większy i pistolet - no ale Sasze... i to jeszcze w tak pięknej roli...
    No tak gra łajzę ale uroczą.
    A najbardziej kocham Pavła V. :*
    No, niby mafiozo a jak pieknie grał i spiewał... kocham tę scene, chociaz w sumie, w jakiej roli nie jest uroczy?
    A co do Pavla tez sie zgadzam...
    Jak gra ludojada. To nie jest urocze.
    Pavel jest 98%mężczyzną idealnym.
    Matko, jakie 98%??? Toż to bluźnierstwo!!!
    (ale manipulacja pierwszorzędna, z zegarkiem w reku mogłas przewidziec reakcje, jaką wymusisz )
    Jakby był idealny na 100% byłby nie strawny jak czekolada polana miodem i posypana cukrem. Trochę goryczy, wad też jest potrzebne inaczej Pavel byłby męską wersją Mary Sue.
    No jest... ale ktore to, gdzie te 2%?
    Buty, fryzura lekko zwichrowany charakter. Np. wywalanie talerzy, włóczenie się po pijaku. Wreszcie dziwna relacja z Katią której osobiście nie trawią jak brukselki.
    No, juz takich drobiazgów jak buty czy fryzura bym sie nie czepiala, bywało gorzej A Sasza chyba w kazdej roli wywala talerze i pije, zreszta miał powód... Relacja z Katia jak sie tak zastanowic faktycznie dziwna, ale tak jak napisałam w watku filmu - dziwna jak dla nas, ale moze z powodu tej "egzotyki" do oglądania całkiem miła
    Ale moze masz racje, to wszystko razem kwalifikuje sie do 2% i całe szczęście - chetnie wezme z całym dobrodziejstwem inwentarza, łącznie z 2%.
    Ja też. Jak już będzie mój to skoczymy do fryzjera i obuwniczego. A do reszy się przyzwyczaję i zaakceptuję.
    A z włosami co bys mu zrobiła?
    Ja to nic oddałabym go w ręce specjalisty... generalnie widziałabym go w krótszych włosach. Chciałabym żeby miał fryzurę a nie szopę postawioną na żel, bo inaczej nic nie widzi.
    Coś mi się widzi dziewczęta, że on ma te włosy z gatunku "sypiących się" co widać na jego wywiadach z młodości, udzielanych w domu. I drugie co mi się wydaje, że on sam woli siebie w dłuższych i z tymi krótkimi sobie nie radzi, bo chce zostawić ten rozwichrzony przód, a to się kłóci. Sam się zresztą przyznał, że strzygą go wyłącznie charakteryzatorzy, z którymi pracuje - w domyśle, robią to pod kątem roli lub ról. Ostatnio było kilka pod rząd ról z lat 50 lub wojennych albo ról wojskowych.
    Trzeba też pamiętać, że musi być do czego przyczepić treski i peruki na scenę.

    Ja też. Jak już będzie mój to skoczymy do fryzjera i obuwniczego. A do reszy się przyzwyczaję i zaakceptuję.
    Znaczy sie tłuczenie talerzy i włóczenie po pijaku?
    Swoją droga, czy Sasza w którymkolwiek filmie nie pije (włóczenie swoja drogą)? Bohun - na umór, Wiktor - az mu Steczkowska zwracała uwage "nie nalezy tyle pic" , Edmund - az sie martwiła ciotka, ze z sił osłabnie , w tych rosyjskich co ogladałam tez... czemu dają mu same role alkoholików?

    A co do włosów, to faktycznie ciężkie życie z aktorem - nawet do fryzjera go nie mozna zaprowadzic i powiedziec, jak obciąć
    Zrobię nowy cud w Kannie Galilejskiej. Zamienię wódę w wodę ( chociaż w sumie sama też nie należę do abstynentów.) A jeść będziemy z plastików.
    No i brawo - kto chce, szuka sposobu...
    Polka potrafi. A dla takieo Saszy to już na pewno się zmobilizuje.
    dzisiaj po południu śniło mi się, że włóczyłam się z Saszą po Dubrowniku.
    No, to jest patent, jeszcze popołudniu spać!
    Fajnie! Też bym się z Saszą powłóczyła... gdziekolwiek, chętnie po Krakowie albo Moskwie, które tak lubi, ale tam by nam pewnie wszyscy przeszkadzali, wiec moze Sozopol (Bułgaria - sentyment z wakacji kiedy miałam 4 latka, tam są taaakie romantyczne skały nad samym morzem...) albo coś we Włoszech - Capri, Sorento? Albo Maroko, ale w jakieś mało turystyczne miejsca...
    Dubrownik jest świetny. zabrałabym go jeszcze na wyspę Hvar. Nad jeziora Plitvickie i nad wodospady Krka. Jedne z piękniejszych miast świata.
    No może jeszcze nad Wigry...
    No własnie w Chorwacji nie byłam, jakoś sie nie złożyło - do nadrobienia. Z tego co byłam, jeszcze do Budapesztu bym Saszę zabrała, na bulwary nad samym Dunajem, mimo że z dużych miast najbardziej Paryż i Rzym lubię, ale tam przez te tłumy mało romantycznie się zrobiło... A w Budapeszcie jakos cały czas dość kameralnie, jak sie człowiek postara
    Paryż IMO jest przereklamowany jak Wenecja.

    Wzięłabym go na nurkowanie z łodzi. Myślę, że mogłoby być fajnie.
    Ja lubię Paryż z racji sentymentalnych, ale moje serce należy do Rzymu. Mimo to, do Saszy jakos mi pasują miejsca "z duszą" - słowiańskie, ew. w stronę właśnie bałkańską, dlatego mimo ze dla siebie samej mogę woleć Paryz, Rzym czy Barcelonę, dla nas jakoś lepiej mi leży własnie Budapeszt, Praga, albo małe miasteczka czy po prostu urokliwe miejsca południowe i własnie bałkańskie...
    A Sasza za to mógłby mnie zabrać do jednego ze "swoich" miast : http://www.youtube.com/watch?v=wROwui6hWII
    Chętnie pokazałabym mu swoje miasto. Ewentualnie moglibyśmy zwiać nad Hańczę. Albo Palu. Druga półkula... Daleko od dziennikarzy.

    Ogólnie to jestem otwarta na propozycje.
    No ja też bym nie wybrzydzała... byłoby wedle życzenia.
    Tylko nie można zbyt otwarcie okazywać zachwytu, bo kto to widział żeby pułapka goniła mysz.
    Co racja to racja, musze zaraz zacząć ćwiczyć spokojne oddechy, obojetne spojrzenia lub wrecz ich brak, znudzone ziewanie, obojetny ton... moze po paru latach ćwiczeń bede w odpowiednim stanie, zeby nie gonić myszy
    Ja myślę, że to mogłoby być to. Tych mdlejących idiotek to on ma na pęczki. A takie chłodne zainteresowanie mogłoby być pociągające.
    Dobrze prawisz, co do tego - od pierwszego spojrzenia na Sasze nie miałam wątpliwości
    Niech on goni króliczka. Przyda mu się odmiana.
    Hańcza !

    Tak, panno anno !

    Kajak, namiot i oczerety !


    Jestem wściekła. Dziś Saszka śnił mi się baardzo długo, jeśli nie całą noc - zaraz po obudzeniu pamiętałam jeszcze kolory, kontury, snów było chyba kilka... ale chwilę później już nie, i nie przypomniałam sobie
    NO

    Nareszcie mi się Sasza przyśnił pełnometrażowo
    Zasnęłam o świcie we wtorek i przyśniła mi się taka oto bajka:

    W mieście, które było pełne pięknych, starych zaułków [to miała być Odessa ale przypominała Kazimierz nad Wisłą albo Sandomierz] szukaliśmy razem miejsc na zajęcia, które on miał prowadzić dla młodzieży w plenerze. Miał dłuższe włosy, obowiązkowo trzydnióweczkę, koszulkę, dzinsy i rozwianą kurtkę typu militarnego i byliśmy w okrutnym niedoczasie, bo przebradziażyliśmy tydzień gdzieś w ukryciu. TAK, drogie Panie! Byliśmy parą, która ukrywa świeży związek i jednocześnie nie może jeszcze się wyzwolić z tego, co właśnie się zdarzyło.

    NIAM, NIAM
    Ojej, bo się zarumienimy Pięknie, moje sny zawsze albo króciutkie, jedna scenka, albo tylko w nich myślę, a żadnej akcji , albo nic nie pamiętam (wszytkie opisałam i jak na razie nic nowego, pewnie z niedospania...).
    Bo to trzeba mieć, kochana, pewną sumę doświadczeń, żeby mieć TAKIE pełnometrażowe sny
    No, coś w tym moze być... Moje sny i tak przekraczają doświadczenia (z mafią się raczej nie zadaję ) więc nie ma co od nich wymagać za dużo, ale ciut więcej by sie przydało, od czego jest wyobraźnia...
    Bo to jest takie cudowne następnego dnia kiedy wszyscy diabli niosą Cię do słońca ...

    Nie ukrywam, miałam takie całe lata.
    I to jest dopiero jazz
    Powiedziałabym, że zazdroszczę snu ale nie...
    Był on moim mężem, kochankiem, potencjalnym narzeczonym, ochroniarzem...
    (więc gratuluję)
    Potencjalnego narzeczonego i ochroniarza pamiętam... ale męża i kochanka? Uchyl rąbka tajemnicy...
    Ok. ale za chwilę, bo muszę pod prysznic po saunie.
    Że tak powiem, moja chora wyobraźnia podpowiedziała mi bardzo konkretną saunę i prysznic w bardzo konkretnym domu (jako ze już wiem, ze sauna sie tam znajduje...), ale to tylko moja chora wyobraźnia... nie to było twoja intencją, prawda...?
    bo jesli to, to juz dziś nie napiszesz... za to jutro bedziesz miała ciekawsze wspomnienia, ale to tylko na prv, bo nam forum eksploduje...

    Po paru minutach: o kurcze, naprawde Cie nie ma. Moja wyobraźnia jednak zdrowa całkiem to nie jest.
    Noga z gazu, drogie Panie

    W moim życiu był i Dygnitarz, partyzant [protiw sowieckiej własti] jako i ja byłam, rybak kutrowy oraz ciężki idiota, który ..... no nieważne
    I taka sytuacja, jak w tym śnie, jest silnie zbliżona do rzeczywistości
    Sauny w moim śnie nie było. Natomiast ja mam saunę w domu z której chętnie korzystam.

    Moim mężem owszem był i pamiętam tylko że go za palenie opierniczałam.
    A Kochanek jako Siergiej właził po nocy przez okno do mojego pokoju, tylko okna mu się popierniczyły.
    Hanka - przy takich atrakcjach to nawet nasze wyobraźnie, łącznie z moją chorą, nie mają szans

    Panno Anno - po raz kolejny tego wieczoru się uśmiałam, to by musiało wygladac z tymi oknami... no i strata niepowetowana, jakby do kogos innego trafił...
    Też myślę, że to niepowetowana strata... Co tam odbję sobie w innym śnie.
    ( Sny mam lepsze niż filmy w Tv)
    No dajcie się raz nacieszyć pełnometrażowym snem
    Ja tam daję, bo mój kazdy był wybrakowany
    Praktyka czyni mistrza. Nie martw się. :*
    To się może przyznam bez bicia, że zanim to nastąpiło, to przez dwie poprzednie sytuacje nad ranem, na granicy snu będąc, widziałam Go wokół w swoim małym, drewnianym domeczku, takiego http://vk.com/photo-41516227_288547498
    i takiego http://vk.com/photo-41516227_288555075


    OK, wygrałaś - my mamy tylko zwykłe sny, a Ty już halucynacje... no to przynajmniej wiemy, co jest kolejnym etapem Saszoholizmu
    Niestety zdjecia się nie otwierają, pewnie trzeba się logować albo coś...
    Przecież dałam porządne linki z "wkontakcie"

    EDIT:

    Sprawdziłam. Otwierają się cudnie.
    Wiem, ale trzeba sie zalogowac, a ja sie nie chce rejestrować, bo tam kod do rejestracji wysyłają na telefon i się boję chyba ze cos pokręciłam, w napadzie saszoholizmu to nietrudne...
    No fakt.
    Ja tam jestem zalogowana.
    Robisz duży błąd, nie logując się tam jako wytrawna Saszoholiczka
    Jaka tam kopalnia fotek i filmów
    Nie wiesz, co tracisz

    Ileż to roboty kupić w kiosku startera na inny aparat - tylko Saszowy?

    Ja mam uczyć młode pokolenie?
    No, co racja to racja, troche wstyd Postaram się cos z tym zrobić
    PS. Skoro to dla Saszy numer będzie, to od razu mu podam, co się bede rozdrabniać
    A teraz będzie rzecz rzadka w moim wykonaniu, bo wpis na temat
    Sniła mi się dziś pierwsza noc w nowym mieszkaniu : budzę się szczęśliwa, idę zaspana do kuchni, a tam Sasza w najlepsze robi sobie kawę z mojego ekspresu! W pierwszej sekundzie sie wsciekłam, bo to moje nowe mieszkanie, na które sama tyle pracowałam, naużerałam sie z bankami itp, a on sobie po prostu wszedł i korzysta za nic! W drugiej zorientowałam, ze rozczochrana i spuchnięta nie wyglądam najlepiej, wiec postanowiłam szybko i po cichu sie wycofac, zanim zobaczy i go ochrzanić, jak już doprowadzę się do porządku. Niestety Saszka mnie dojrzał i powiedział, zebym sie nie bała, bo w sumie to jego mieszkanie, ale moge tu mieszkac. Wq...iłam się maksymalnie (innego słowa nie da się na to użyc), bo tyle nerwów, kasy, czasu itp, a ten sobie mówi, ze to jego! Ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedziec, obudziłam się...
    W sumie taki lokator mi by nie przeszkadzał. A jeszcze jakby z tą kawą do mojego łóżka trafił. ( w celu jej spożycia, a nie jakimś zbereźnym...) )
    W sumie jak Cię widział zaraz po wstaniu z łóżka to już go nic nie zaskoczy.
    A gdyby w zbereźnym, to by Ci przeszkadzał?
    W sumie to nie wiem, dla kogo ta kawa była, moze niespodziankę mi chciał zrobić...?
    Ja w snach myślę o wiele bardziej trzeźwo niż w realu - wiesz, ze w całym śnie ani przez chwilę nie pomyślałam "Saszka... o matko... jak super!" tylko "K...! #@! Co tu się #@ dzieje! Co to ma być!" i byłam maksymalnie, szczerze, na 100% wkurzona i myślałam tylko o odzyskaniu swojej własności...
    A jak sobie tak przypomnę (choć troszkę za mgłą), Saszka tak cudnie wyglądał... tak cudnie... no i faktycznie zaakceptował mnie zaraz po wstaniu z łóżka
    Do opisywania celów zbereźnych powstał inny wątek. I tego się trzymajmy.
    A na marginesie gdzie tam on by mi przeszkadzał...
    Racja, to idę tam poopisywać
    No to przyszła na mnie dzisiaj kolej. Śniło mi się następująco... (i to dwa razy)

    Sen 1.

    Siedzę sobie w kuchni, piję herbatę czytam gazetę, gmeram w śniadaniu. ( w pidżamie, rozczochrana itp.) Dzwonek do drzwi. Otwieram, patrzę -Sasza (teraźniejszy) z walizką i mówi, że on się na wszystko zgadza. Ba nawet pierścionek już kupił... ( myślę zafiksował człowiek, może po lekarza trzeba dzwonić...) A jak mi się nie spodoba to on może kupić inny.
    Ja: Jaki kurde pierścionek?
    On: Przeczytał nasze forum dokładnie. I w sumie to mu pasuje. Ożeni się zemną, nie ma sprawy. Już ma dosyć tych wszystkich bab, więc ok. Tylko musi zapytać moich rodziców o zgodę.
    Ja: Trochę się zdziwiłam, aczkolwiek stwierdziłam, że co mi tam. Najwyżej się rozwiodę.
    On: Stwierdził, że się na trochę do mnie wprowadzi i zapytał czy psy mi nie przeszkadzają...

    Wszedł w końcu do środka dał mi ten pierścionek i kazał dzwonić po starszych.

    I wtedy się obudziłam, b brzuch mnie zaczął boleć. Wziełam tabletkę, napiłam się wody i poszłam spać.

    Sen 2.

    Śniło mi się, że siedzę na planie filmowym i obserwuję jak Saszka gra. (ogólnie to okładali go trochę po twarzy i to mnie martwiło) Za barierkami czekały jego fanki, a jak wiedziałam gdzieś w ty swoich urojeniach, że to jest mój facet. I cieszyło mnie że mogę obserwować jak pracuje.
    Jak skończył kręcić scenę podszedł do mnie i stwierdził, że jest głodny i jedziemy na kolację. Zdziwiło mnie tylko to że nie pozbył się charakteryzacji. On stwierdził, że jakoś zdejmie ją w samochodzie...

    No i wtedy zadzwonił budzik. Ciekawe co przyśni mi się dalej, bo na razie wygląda to całkiem spójnie...
    Ale jazzzzzzzz
    Szczegóły!
    Przypomnij sobie szczegóły!
    Ja już nic nie mówie... nieroztropnie postawiłam niedopity kieliszek z czerwonym winem przy ręce, przeczytałam nr 1 - i oczywiscie wylałam wprost na siebie...
    Tego sie po prostu nie da skomentowac. I mówię to ja, która potrafie skomentowac wszystko...
    Powiem ci Scarlett że te oświadczyny nie były jakieś super romantyczne tylko na zasadzie " chcesz to ok ja się zgadzam"
    No to faktycznie to szczytu romantyczności ten tekst nie należy
    Oj tam, i tak lepiej, niz z Nataszą - chociaz dla Ciebie miał pierscionek i jeszcze zaoferował, ze zamieni Po prostu nie ma facet drygu do oświadczyn, zreszta juz tyle ma za sobą, ze trudno zeby sie cały czas ekscytował...

    Widzę, ze mamy szczęscie do porannych spotkań z Saszą w stanie zdecydowanie sie do tego nienadającym. A Sasza dzielnie nas w tym stanie akceptuje i chce sie wprowadzać... dobry znak.
    Po drugie, mało że przeczytał (a nie mówiłam? a ja zawsze mam racje w takich sprawach, ach ta intuicja...), to jeszcze dokładnie? Idę sie schować i więcej nie pisze, w koncu mam najwięcej bezeceństw na sumieniu Teraz sama widzisz, jak musimy uważac z naszymi deklaracjami. Moze po włosku będziemy pisać?
    PS. zapytałaś chociaż, czy mu sie podobało u nas? i moze by sie tak wypowiedział wreszcie łaskawie?
    Po trzecie, jak sie pieścionek nie podoba, to zamieni? takiej troski nawet po nim bym sie nie spodziewała... słodkie No i słodkie to, ze chciał rodziców zapytac - ja bym go za to udusiła, no ale chciał dobrze.

    A najlepsze jest, jak stwierdziłas, ze najwyzej sie rozwiedziesz, co tam!

    No to informuj na biezaco, co było po kolacji

    Iga, a pogardziłabyś z tego powodu?
    Z tym rozwodem to odezwała się prawnicza część mojej natury.
    W sumie jak to opowiedziałam mojej mamie rano to tylko wzruszyła ramionami i stwierdziła, że dorosła jestem i o zdanie nie muszę się pytać. Ale mimo wszystko to słodkie. Zastanawia mnie tylko jak on mnie znalazł???

    Co do 2. Najfajniejsze było to że te fanki się darły itp. A ja wiedziałam że on zemną idzie do domu i basta Pamiętam, że tak fajnie objął mnie ramieniem i poprowadził do samochodu no i błyskały flesze aparatów.
    Co po kolacji nie wiem... Zobaczymy.
    Pantoflarza z niego zrobiłas, ot co
    Ale żeby mnie objął, bym sie nie opierała. Tylko w 2 snach miałam okazję i to nie za długo...
    Też bym się nie opierała , rzecz jasna , Tyle tylko że jak na tak intensywne myślenie Sasza mi się nie śni (((((((
    Zastanawiam się dlaczego
    Oj tam, od razu pantoflarza. Trochę poskromiłam jego wariackie zapędy. Ale Saszki pantoflarza to ja nie reflektuje niech będzie sobą tyle że szczęśliwy, nakarmiony, pocałowany w nosek, w przyzwoitych spodniach bez dziur.

    Starałabym się być dobrą żoną...
    A co to za dobra żona, co tylko w nosek całuje?
    Na dalszy rozwoj tematu zapraszam do "naszego" watku, bo cięzko mi po 2 skakać, co Wy na to?
    Jakoś nie przepadam za nadmiernym okazywaniem uczuć w miejscach publicznych. I nie sądzę żeby Sasza też to lubił.
    Ale macie sny! Kurcze, a ja jakie tragiczne zazwyczaj, typu 'Sasza, bagam cie! Nie odchodz!' XD
    Niedawno snilo mi sie, ze bylam w jakims mega eksluzywnym hotelu, pelno biznesmenow, no glownie osob z gornej polki. Ide sobie holem i jakims cholernym cudem w tym gaszczu ludzi dostrzegam same wiecie kogo, jak idzie z jakims przyjacielem/kims tam No w sumie nie bylo w tym nic niezwyklego, gdyby nie fakt, ze to byl najbardziej relaistyczny sen jaki kiedykolwiek mialam. Na jego widok zrobilo mi sie slabo, juz tam prawie mdlej, i w tym snie mysle, ze to chyba sen, no bo jak to tak? Sasza, który jest pare kroków ode mnie, wystarczy podejsc i zagadac. no i jak zaczelam o tym myslec, to tam padlam (doslownie). W kontynuacji mega snu (obudzilam sie i znowu zasnelam) tym razem minal mnie, ja tam znowu prawie zemdlalam z wrazenia i obiecalam sobie, ze musze go znalezc i zrobic z siebie idotke, ale co tam raz sie zyje Zaczelam go szukac, ale niestety nie znalazlam, a jak sie obudzilam postanowilam, ze nigdy wiecej nie pale trawki
    Chociaz...
    Świetny sen i naprawdę realistyczny, bo ma bardzi prawdziwy i życiowy morał : "lepiej zrobić z siebie idiotkę i żałować, niż żałować, ze sie idiotki nie zrobiło"
    To masz odwrotnie jak ja - u mnie w snach Sasza nie budzi emocji, zwykle mnie czyms wkurza albo jest mi do czegos potrzebny (muszę kiedys sama siebie podpatrzec, jak ja to robię... albo nie! ), nawet pocałowałam go z wyrachowania, zeby odciągnąć uwagę od czegos innego (ale jak już to zrobiłam, nie twierdzę, ze było źle... )
    Dzisiaj po południu śniło mi się, że odbiłam Pawła Kati. Ale za mnie wredota...
    A co oni na to? No i jak to zrobiłas, bo to ciekawa nauka na przyszłosc...
    Później napiszę,bo muszę pożyczyć swojego kompa siostrze.
    Jakby sie tak zastanowić, Katia była tak głupia (chociaz słodka i da się lubić), ze to nawet niezbyt trudne
    No właśnie. Śniło mi się, że mój uniwerek organizował jakaś konferencję Naukowo - biznesową. No i mój kolega, który tam wykłada poprosił, żebym przyszła i coś tam zrobiła.

    No i kazali mi zająć się gośćmi... Pokazać co i jak no i potem miałam jechać z Pawłem coś oglądać nie pamiętam co ale on miał robić interes jakiś. Okazało się, że przyjechaliśmy pod dworek który należy do kolegi mojego starszego. No i mi zachciało się na koniu pojeździć, a w życiu na żadnym nie miałam praktyki. On zaoferował, że jakoś mnie nauczy. Wsadził mnie na tą szkapę, ona poniosła, a ja oczywiście poleciałam na glebę.
    Wiedziałam, że strategia będzie palce lizać! nawet podobna do mojej ale ja się tak mecze w realu, zeby swoje wymyslec, a tobie sie tak po prostu śnią? to niesprawiedliwe!
    No i biedaczek miał poczucie winy. ( ) Pozbierał mnie z gleby. Obmacał czy wszystkie gnaty całe. Popatrzył w oczy czy wstrząsu mózgu nie mam.
    Ogólnie to strasznie było mu przykro. Wróciliśmy do miasta i dostałam zaproszenie na kolację. Niestety musiałam odmówić (obowiązki) i umówiliśmy się na następny dzień.

    Scarllet ja od zawsze mam wybujałą wyobraźnię. Skądś się moje opowiadania biorą. I pomysł na książkę też.
    Obmacywanie i patrzenie w oczy musiało byc najlepsze, no i zaproszenie na kolację.... mmm....

    Moje pomysły na książkę zmieniają sie z roku na rok (mam całe 3 strony ). Koncepcja jest, ale czy to będzie strawne? Wplatam tam watki (na razie w głowie) z własnego zycia, przeniesione na nieco inny grunt, z rzeczy i osob ktore aktualnie mnie fascynuja... a ze to sie czasem zmieniało, moze wyjsć jeden wielki galimatias....
    Ja już swoje wypróbowałam publikując.

    Aczkolwiek wracając do snu ( chyba w życiu nie skończę opowiadać, bo ciągle mnie wołają)

    Następnego dnia polazłam, na tą głupia konferencję, no i widziałam P jak gada z jakimiś ludźmi, a ja miałam swoje zajęcia, wykłady na dodatek w międzyczasie. Jakież moje zdziwienie było kiedy po ostatnim zobaczyłam go przed wydziałem. Stwierdził, ze nie mam wyjścia i muszę z nim zjeść tą kolację dostałam nawet misia pluszowego na pocieszenie...
    Biedna, tak musiałaś zjeść... no i jeszcze ten miś
    Też sobie współczuję...

    No i przy tej kolacji zaczęliśmy sobie konwersować w skrócie jego żona to zła kobieta była... A ja tak patrzyłam w te jego smutne oczy i wzięłam go za rękę i stwierdziłam, że ja takiego faceta to w życiu bym nie zostawiła. ( tak w skrócie)
    On zapytał czy dziecko by mi nie przeszkadzało. Jakoś stwierdziłam, że nie bardzo. No i on powiedział, że dobrze mu się zemną gada i że jestem inteligentna. (IMO najlepszy komplement dla kobiety) Później jak wychodziliśmy to zapytałam czy nie poszedłby zemną do takiego klubu ( właściwie klubo kawiarni) bo tam moi znajomi mają się spotkać.
    Ej, to długie, cały melodramat dawaj dalej...
    Ja po ketoprofenie zawsze mam takie sny.
    No, wreszcie zdradziłaś! Idę do całodobowej apteki
    To lek przeciwbólowy, na receptę. Dalej...

    Siedzieliśmy sobie na kanapie ja piłam piwo on palił papierosa. Jakaś muzyka łomotała. On chciał się zemną jeszcze raz umówić. Do tego swojego Petersburga zapraszał. Ja mówię, że z żonatymi się nie spotykam. On że żona to już przeszłość ale on ma taką Katie. Zadzwonił do niej zerwał z nią. Tak jakoś bezceremonialnie... A mi jakoś wcale nie było jej żal.

    Koniec.
    A wszystko dlatego, że mnie ostro brzuch, boli.
    Mnie, mnie się dziś Sasza śnił! Dokładnie rzecz biorąc, chodziliśmy po jakimś egzotycznym targu, ja wybierałam kadzidła, olejki i przyprawy, a Sasza uznał, że będzie za mną nosił wszystko, co kupiłam. Wyśmiałam go, bo przecież to lekkie, ale się uparł i nosił, i jeszcze tyle miał cierpliwości, kiedy stałam godzinami i wybierałam według zapachu, smaku i działania... Koniec snu
    Jaki miałaś fajny sen, zazdroszczę
    To z racji mojego nowo-starego uwielbienia dla orientalnych i południowych zapachów i smaków... zawsze mnie ciągnęły takie rzeczy, kiedyś byłam wręcz uzależniona i ostatnio mi wróciło, zwłaszcza z kadzidełkami - a jak miło się przy tych najładniejszych ogląda i słucha Saszki... praktykuję od paru dni
    a sen był w sumie krótki, mało emocjonalny i prawie bez akcji, jak wszystkie moje...
    oo to muszę zaopatrzyć się w kadzidełka, może dzięki temu Sasza mnie odwiedzi w śnie
    Jaki by nie był to sen z Saszą, bezcenny
    Kadzidełka?!

    Wychodzę z pomieszczenia na pierwszy niuch!
    Duszę się w perfumeriach.
    Uprzedzam drogie Panie, że osoba nałogowa paląca i z naddartym głosem, nie wytrzyma w takim "wonnym" pomieszczeniu dłużej niż kwadrans
    U mnie to tak bardzo delikatnie, w szafie kładę czy cos... dymu tez nie trawię, tylko sam zapach i to lekko - ale paląca nie jestem i naddartego głosu nie mam
    A sen bezcenny jak najbardziej...
    To było w odniesieniu do przygotowań do "wonnej" kolacji, że niby trociczki, pachnące świece i te inne takie.
    Ale jakiej kolacji ?! Czy tu było cos o jakiejs kolacji?! I jeszcze "inne takie", litości... nawet o tym nie pomyślalam...

    No dobrze. Widzę, że żadna moja myśl się tu nie ukryje, choćbym ja nie wiem jak zakamuflowała
    Podświadomość się kłania.
    To strach pomyśleć, po co w takim razie kupowałam olejki... ale to w sumie prawie przyzwoity wątek, więc nie bede rozwijac tematu
    Sen...

    Szczegółów za bardzo nie pamiętam. Siedzieliśmy w jakiejś knajpie, on trzymał mnie za rękę i stwierdził: " Dziewczyno, jesteś najpiękniejsza na świecie... " :lol
    Ponoć mężczyźni mówią pięknym kobietom, ze sa inteligentne, a inteligentnym, że są piękne...
    Nie zabijaj, żartowałam. Sasza na pewno nie zna tego powiedzenia i miał na myśli obie rzeczy, tylko nie wiedział, od której zacząć

    Ja w ciagu ostatnich 2 dób pobiłam wszelkie swoje rekordy dotyczące snów z Saszą: ostatnia noc, przedostatniia i sobota popołudniu, jak się na chwilę zdrzemnęłam. Niestety obu nocy nie pamiętam, poza tym, że pałętał się gdzieś w tle Za to sobotnim popołudniem snił mi się piekny budynek, jak jakiś wielki teatr czy opera, i w tym budynku nagrywalismy debatę i byłam prowadzącą, a Sasza jednym z uczestnikow. I pamiętam, jak biegalam po tym teatrze, szukając Saszy, bo gdzies sie zapodzial i bałam się, że nie zdąży wejść na wizję

    Poniewaz jednak bardziej cenię jakość, niż ilość, chętnie zamieniłabym te 3 sny na 1 porządny...
    Zauwazyłam też, ze Sasza śni mi się tym częściej, im bardziej nie mam dla Niego czasu - zupełnie jakby sie dopominał o swoje miejsce
    Usłyszałam coś takiego w "realu". Delikwenta wysłałam do okulisty. Ale w wykonaniu Saszy inna sprawa. Nie powiem, żebym nie chciała jeszcze raz.
    To ja kiedyś na przystanku autobusowym - dokładnie "jest pani najpiekniejsza kobieta, jaką w życiu widzialem" - totalnie obcy facet, to było pare lat temu, tez pewnie przydałby mu się okulista, więc zszokowana wybąkałam tylko "dziękuję" i wsiadlam do najbliższego autobusu...
    Ale to prawda - Sasza zmienia punkt widzenia na wieeeele spraw przy Nim pewnie bym do autobusu nie wsiadła...
    Ja wysnułam takie oto rozumowanie.

    Sasza piękny to raz...
    Ja piękna ( przynajmniej w teorii) to dwa.
    Nasze dzieci albo byłyby zabójczo piękne albo okropne to trzy.

    A tak bardziej serio, jakby to był S. to z wrażenia mogłabyś wpaść pod ten autobus.
    Śniło mi się że S. był moją osobą towarzyszącą na weselu...
    Co przedtem obejrzałaś?
    No właśnie nic. Sen samoistny.
    To pewnie z tęsknoty
    Pewnie tak... Sasza przyjeżdżaj, bo smutno.
    Cos w tym jest, mnie Sasza też się śni najbardziej kiedy nie mam dla niego czasu, nie mysle i nie oglądam - jakby sie dopominał o swoje miejsce
    Jeżuu. Dzisiaj miałam sen pod wezwaniem Bohuna.
    Spotkaliśmy się w jakimś lesie. Tzn ja lazłam jak ostania ofiara, a on na koniu sobie jechał. Najpierw trochę się przestraszyłam, ale patrzę JURKO. To ty? Jak ja Cię kocham.
    ...
    Doszliśmy do jakiejś chatki. Rozpalił ogień bo było zimno jak cholercia. Zaczął się autentycznie żalić że go taka tam jedna nie chciała. Ja stwierdziłam, że ja go chcę, z przyległościami pod postacią konia, szabli i charakterku wariata. Byle tylko mi zaśpiewał ten kawałek co śpiewał w filmie...

    Ja chcę jeszcze...
    Ze też Ty sobie tak obejrzysz i gotowe... mnie by sie taki sen przydal na odpręzenie umysłu, nawet spiewac juz bym nie kazała
    Chciałabym żeby mi się przyśniła scena u Horpyny. Wiesz która? Tylko na miejscu Heleny inaczej wykorzystałabym okoliczności przyrody.
    Ale wymagania... podnosisz poprzeczkę
    W końcu to mój mózg. Mogę sobie wyśnić dowolną sytuację. Lepiej niż w kinie i darmo.
    Nie przychodziłam do Saszy od dwóch dni(forum) więc pan Sasza postanowił odwiedzić mnie- w śnie.Sen był bardzo krótki ale treściwy

    Był Sasza a w okół niego mnóstwo kobiet (jakie to prawdziwe) w śród nich byłam ja.Rozmawialiśmy ,zartowaliśmy bardzo głośno było, zauważyłam ze Sasza mnie obserwuje podszedł do mnie i powiedział : Jesteś tą , na którą czekałem 49 lat !Pobiegliśmy w nieznane trzymając się za ręce..

    Uff.. czyżby proroczy ?
    Tego Ci życzę - widzisz, a narzekałaś, ze nic Ci się nie śni
    Mnie uparcie nie chce i nie chce, dziś tylko że byłam gdzies i musiałam rozmawiac po rosyjsku, bo po polsku nikt mnie nie rozumiał a to było obce miasto i czegos potrzebowałam - ale to raczej pod koszmar podpadało, bo musialam sobie ze strzepkow pamieci z filmow przypominac slowa i budowac zdania - obudziłam sie strasznie tym wysiłkiem zmęczona...
    Mi tam się dzisiaj sił towarzysz Włodzimierz Ilicz Lenin...
    Ale numer...
    Czyzbys zmieniła upodobania?
    Taa, na rudych, martwych i obłąkanych dyktatorów. Ten sen to raczej pokłosie mojego eseju na zaliczenie.
    Miałam sen, dziwny sen.
    Skumulowały się w nim chyba wszystkie książki i filmy fantasy z którymi miałam do czynienia.
    Jeżeli kogoś nie przeraża długość tekstu i nie boi zanurzyć się w mojej pokrętnej podświadomości niech czyta. Ale na własną odpowiedzialność.
    Zwiedzałam sobie z moją osobistą rodziną zamek na Wawelu spacerując po krużgankach, gdy nagle wychyliłam się, żeby obejrzeć dziedziniec i przenieśliśmy się jak za dotknięciem czarodziejskiej róźdżki na wystawę Wawel zaginiony. Na marginesie to moje ulubione miejsce na wzgórzu wawelskim. Kto był ten wie, że jest to rezerwat archeologiczny nad którym zwisają pomosty dla turystów, w niektórych miejscach całkiem wysoko. Jest dosyć mroczno i czuć klimat sprzed wieków. Główną atrakcję, jak dla mnie stanowi absyda rotundy Najświętszej Panny Marii, czyli coś na kształt mini wieży. W jednym z okienek widać światło, co nieodmiennie mnie frapuje. Wychyliłam się więc i wypadłam za barierkę. Przeleciałam przez wieżyczkę jak Alicja przez króliczą norę i znalazłam się w …........samym średniowiecznej bitwy. Głowy tudzież inne kończyny śmigały w powietrzu. Panowie w zbrojach walczyli potężnymi mieczami wrzeszcząc zajadle. Ja w złoto-czerwonej sukni z brokatu z rozwianym włosem jeno ze stopami bosymi i lekko jakby ubłoconymi. Rozglądam się trwożliwie wokół i nagle dostrzegam, że w samym centrum tego zamieszania walczy dwóch rycerzy. Jeden przerażający, w czarnej zbroi, z ramion sterczą mu czarne pióra, a na twarzy ma czarną maskę niczym gladiator. Z jakiś dziwnych przyczyn nazywają go Czarnym Rycerzem. Przyglądam się drugiemu i co widzę? Sasza żywcem z Hamleta wyjęty! Wiek i odzienie, a także rzekłabym makijaż identyczne. Włosy jedynie nieco dłuższe. Walczą zaciekle, słyszę szczęk oręża, widzę wykrzywioną w strasznej złości twarz Saszy. To nie jest ta chodząca łagodność dobrze nam znana. To oszalała bestia. I nagle dociera do mnie, ze oni walczą o moją skromną aczkolwiek śliczną ( w tym śnie rzecz jasna ) osóbkę. Trafiłam w sam środek tego zamieszania w charakterze obiektu adoracji obydwu rycerzy. Nagle przypominam sobie , że Czarny mnie porwał, pamiętam straszny lek jaki przed nim czułam.
    Sasza ruszył za nim ze swoim wojskiem chcąc mnie odbić. Co nie oznacza wcale, że był moim rycerzem w lśniącej zbroi. Był takim samym okrutnikiem jak ten drugi. Tylko znacznie ładniejszym.
    Zanim zdążyłam całkiem umrzeć ze strachu zmieniliśmy lokal i znowu dryfując w czasie i w przestrzeni przenieśliśmy się do zamku Saszy.
    Ja widziałam wszystko z jakiejś dziwnej perspektywy, raz przebywałam w swoim ciele, raz unosiłam się w powietrzu, przenikając przez mury, pomimo, ze moja postać tkwiła w miejscu.
    Zostałam uwieziona w wieży. Słysząc przeraźliwe krzyki zajrzałam bezcieleśnie do miejsca skąd pochodziły. W zamkowym lochu Sasza przykuł do jakiejś dziwnej platformy Czarnego Rycerza, tak, że ten był całkowicie skrepowany. Sasza miotał się i wrzeszczał. Zło w czystej postaci. W końcu wysyczał, że nadeszła godzina śmierci. Nagle zapytał Czarnego czy ma jakieś ostatnie życzenie. Ale nie był to bynajmniej akt miłosierdzia. Na jego twarzy igrał szyderczy uśmiech, jakby doskonale wiedział co to będzie i sprawiało mu to złośliwą satysfakcję.
    Rycerz odrzekł - „ Chce ją ostatni raz zobaczyć „
    Może się nie domyślacie, ale chodziło o mnie.
    Sasza rozkazał przyprowadzić mnie do komnaty obok. Obydwaj zaczęli spoglądać przez dziwne otwory w ścianie. Rycerza Sasza przysunął do ściany razem z całą ta dziwną machinerią na której tkwił.
    Ja, kiedy zorientowałam się, ze ktoś na mnie patrzy dostałam diabła ( jak mawia mój mąż ). Miotałam się niezgorzej niż Sasza, a wrzeszczałam znacznie lepiej.
    Wyłam, kopałam ściany. Pełny szał.
    W tym całym zapamietaniu padły słowa, które nigdy nie powinny paść z moich ust.
    Darłam się, aż ochrypłam po nazwisku. Następnie było Ty, a na końcu popularny wyraz zakończony na -synu, wskazujący na profesje matki.
    Sasza roześmiał się tylko i z wściekłością odwrócił do Czarnego Rycerza.
    Trzymał w ręku nóż i jeżdżąc po szyi swojej ofiary stwierdził, ze w dowód łaski pozwoli mu żeby sam się zabił. Rozciął więzy uwalniając jedna rękę i włożył mu nóż, nakazując wbić sobie w serce.
    Gdy rycerz się zawahał Sasza wbił mu rękę w klatkę piersiową i z okrzykiem „Pomogę Ci” wyrwał mu serce z piersi. I następnie rozgniótł w dłoni. Krwawa miazga przeciekała mu między palcami, a on śmiał się jak szaleniec.
    Potem wszystko nagle rozmyło się we mgle i pojawiliśmy się na średniowiecznej trybunie, z jakiej damy i nie tylko oglądały pojedynki.
    Ja jako oficjalna, ale nieco zniewolona i wściekła dama serca i rycerzem przy boku. Chociaż to raczej było odwrotnie - mroczny rycerz z chwilowym kaprysem, którego wrzuci do fosy jak mu się znudzi.
    Ale bez dygresji, wracamy do trybuny. Okazało się , ze Czarny był jakiś magiczny i Sasz dla pewności jeszcze kazał go końmi rozerwać. Ja truchlałam ze strachu przysuwając się coraz bliżej tego okrutnika, jakby szukając w nim wsparcia. Zamknęłam oczy i wcale nie chciałam na to patrzeć. Gdy Czarny został całkiem rozerwany, Sasz jednym susem zeskoczył z trybuny i jeszcze odciął mu głowę. Ostatnie co pamiętam to rycerze w identycznych strojach jak Czarny, maszerujący
    po ciało swojego wodza ze słowami „ Generale, ostatni raz stawiamy się na twój rozkaz „.
    Ufff...
    Kto nie usnął w trakcie czytania lub nie umarł z nudów niech się zgłosi do mnie po nagrodę. Należy mu się!

    Sen ciężkiego kalibru... Nie zazdroszczę. Wolę swoje słodkawo - głupawe rojenia.
    Oj, ciężkawy! Masz rację. Cieszyłam się, ze się obudziłam.
    Tym bardziej, ze w życiu prywatnym unikam takich atrakcji. Omijam wszelkie drastyczne sceny w filmach, czy na zdjęciach.
    No Pani - dałaś czadu
    Normalnie nie wiem, co napisać ...
    Psychoanalityk pewnie bardzo by sie ucieszył z tego materiału
    No nie mogę... ręce opadają, nogi opadają, wszystko opada... Ty bierzesz jakieś leki na to lumbago i anginę? Bo ktoś musial byc pijany - albo lekarz, jak wypisywał recepty, albo aptekarka i podała Ci jakieś narkotyki...
    Ale... dla Saszy w takiej wersji (jak zresztą w każdej) wszystko można przeżyć



    (poszłam szukać tego zdjęcia po galeriach i spędziłam tam 2 godziny...)
    No to co w nagrodę? Będzie trzeba podzielić, bo jak widzisz wszystkie przeczytałyśmy
    Kurcze, właśnie nic nie biorę. To moja własna pokręcona osobowość.
    Płynę przez życie unosząc się w krainie fantasy dryfując przez mroki średniowiecza w oparach czarodziejskiej mgły albo snując wizje przyszłych światów. Innymi słowy robię wszystko tylko nie siedzę w teraźniejszości.
    Harry Potter, Hobbit, Władca pierścienia czy od niedawna mieszkańcy zamku Gormenghast są mi równie bliscy jak innym Złotopolscy.
    A jeżeli mam ochotę wpadam do taksówki Korbena Dallasa.
    To by tłumaczyło dlaczego Zonnientau to dla mnie normalny życiowy film Żadna fantastyka.
    Nie toleruje tylko okrucieństwa i przemocy. Unikam jak mogę. Przewijam filmy, nie oglądam programów, a jak już mi coś przypadkiem wpadanie w pole widzenia to jestem chora przez co najmniej dwa tygodnie.
    Z tego powodu ominęło mnie kilka scen z Saszą.
    Np. słynna scena torturowania i zabójstwa w wykonaniu Saszy w Carze.
    A z kolei film Ja kukła przestałam oglądać w momencie jak chłopiec został postrzelony w głowę. Byłam pewna, ze zginał. Za jakiś długiiii czas oglądając filmy na YT ze zdziwieniem zobaczyłam, ze dzieciak całkiem żywy lata. Tyle, ze z obandażowaną bańką.
    I tutaj faktycznie mogło coś dziwnego dojść do głosu w moim śnie, co z życia realnego w dużej mierze wyparłam.
    Scarlett to jest właśnie to! Dokładnie ta osoba grasowała w moim śnie.
    O!! I to był ten sztylet


    No to co w nagrodę? Będzie trzeba podzielić, bo jak widzisz wszystkie przeczytałyśmy


    Kombinuję jak to zrobić.
    Może Czarny Piotruś pomoże.

    Scarlett to jest właśnie to! Dokładnie ta osoba grasowała w moim śnie.
    O!! I to był ten sztylet

    Z przemocą mam podobnie, ale dla tej osoby grasującej i patrzącej na mnie... cel uświęca środki Najwyżej zamykałabym oczy w odpowiednich momentach... albo patrzyła przez palce
    Mocne... To już zakrawa o fan fic!
    A dzisiaj po dłuuugiej przerwie w snach moja kolej!
    Sen związany jest z torebką, która podobała mi się od dawna, a teraz kupiłam ją w przecenie 50%, co niestety wciąż znaczy więcej, niż chciałam. Toteż nie zerwałam jeszcze metek (jesli się rozmyślę) i sprawdziłam w internecie, czy nie ma podobnej, a tańszej (nie ma).
    Śniła mi się więc wielka, ociekająca złotem, mega bogata galeria handlowa (miala być moskiewska, choć przepychem przypominała raczej dubajskie), po której spacerowaliśmy z Saszą. Sasza zapytał, czemu nie mam swojej torebki. Odpowiedziałam, że jeszcze nie rozpakowałam z powodów jak wyżej, ku mojej zgubie napomknęłam tez, ze szukałam tańszej. Na co Sasza się wściekł, że robię z siebie plebs i biedotę, za takie pieniądze wstyd w ogóle czas poswięcać na szukanie tańszej, dobrze, ze nikt nie wie, bo to dla niego byłby wstyd, bo mysleliby, że o mnie nie dba, i przecież on mi za tamtą odda i jeszcze 10 takich kupi, tylko żebym nie robila z siebie pośmiewiska. Nie zdążylam sie ucieszyć, bo się obudziłam...
    Moja pierwsza nieprzytomna myśl zaraz po obudzeniu, kiedy jeszcze nie wiedzialam, że to był sen? "Ojej, Saszka, jak słodko, wata cukrowa, bąbelki, motylki w brzuchu"? Wstyd, ale nic z tych rzeczy, drogie Panie... Było to dokładnie: "Ha! dobrze czułam, że jak ją kupię, to i tak nie zbiednieję i sprawa sama się rozwiąże!"
    Dlaczego ja w tych snach, zamiast po prostu cieszyć się Saszą, zawsze muszę tyle myśleć?! I jeszcze być taka sama jak w życiu?!
    Z jednej strony fajnie. Z drugiej... Hm wolę płacić za siebie.
    W życiu ja zazwyczaj tez, choć nie z powodów moralnych, a inwestycji w wizerunek, przynajmniej na początku Zależy tez, kto, co, i jak bardzo pilnuję, zeby danej osobie nic nie zawdzięczać.
    We śnie trudno mi określić relację miedzy nami, najwidoczniej już o to nie dbałam. W każym razie byłam wściekła, jak się na dobre obudziłam i dotarło do mnie, że jednak nikt mi torebki nie kupi
    Pewnie to już był bardzo długi związek, może nawet małżeński. I jak najbardziej wpisywało się w klimat kupno torebki
    Chociaż mnie denerwuje jak mężatki mówią, ze mąż jej kupił coś tam. Pierścionek z brylantem, słonia w karafce, czy cokolwiek innego.
    W małżeństwie wszystko jest wspólne. Co najwyżej mógł wziąć ze wspólnej kasy i samowolnie dokonać zakupu. Oby jeszcze trafił w gust.
    Chociaż kiedyś przeszarżowałam z podkreślaniem tej wspólnoty i maż zaczął mi zadawać pytania typu: czy nasza spódnica musi tu wisieć, albo czy nasze kolczyki muszą się tutaj poniewierać lub też stwierdzał - ładny płaszcz sobie kupiliśmy
    No, chyba żeś przestrzeliła

    Ale z tym kupowaniem przez męża to nie do końca się zgadzam. Mój Ojciec miał całkiem swoje zaskórniaki i za te pieniądze kupował prezenty Matuli. Zawsze. I mój exszlubny też.
    Jestem za rozdzielnością majątkową. Przynajmniej w pewnym stopniu.
    Przyznam, że żadnego związku miedzy nami nie pamiętam, jako że nic nie czułam z wyjątkiem wkurzenia, że za mną łazi - faktycznie stare, dobre małżeństwo
    "Nasza spódnica"... dobre, oby tylko nie mówil tak przy swoich kolegach, bo różne rzeczy mogliby pomyśleć
    U mnie to, co mamy, zawsze było mamy, a to, co taty - wspólne
    Też byłam za rozdzielnością, ale teraz stwierdzam, że... to zależy...
    Właśnie!
    To zależy.
    Nigdy nie byłam wojującą feministką, zreszta w moim pokoleniu więcej było facetów, którzy nie wyobrażali sobie, żeby przynajmniej nie zaproponować uregulowania rachunku. Zresztą wszystko było wtedy trochę inne i czasem mi tego żal
    Piękna rzecz być samodzielną i samowystarczalną, tylko nie dziwmy się potem, że nam nie ustępują miejsca i zatrzaskują drzwi przed nosem w sklepach czy biurach i są zdziwieni kiedy okazujemy słabość. Każde przegięcie jest niezdrowe.
    Druga rzecz, że w dzisiejszych czasach rzeczywista rozdzielność majątkowa, taka formalna, bywa bardzo użyteczna.

    zreszta w moim pokoleniu więcej było facetów, którzy nie wyobrażali sobie, żeby przynajmniej nie zaproponować uregulowania rachunku. Zresztą wszystko było wtedy trochę inne i czasem mi tego żal Dokładnie. Teraz to towar deficytowy...

    Mam takie rzeczy w życiu, które choćby nie wiem co, muszą być moje i tylko moje: mieszkanie, praca i zarobki na takim poziomie, żeby sama się bez problemu utrzymać. Jeśli do tego mąż ma miliony i dom w każdym mieście jakie mi się zamarzy, to pięknie - mieszkanie wynajmę, a całą pensję wydam na torebki , ale wiem też, że jak mu odbije kryzys wieku średniego, względnie inny małpi rozum, to nie zostaję na ulicy. A moja nieufność w połączeniu z tym, co coraz częściej widzę, każe mi się niestety z tym liczyć.
    O BORZE SZUMIĄCY !!!!

    A gdzie miejsce na związek, przyjaźń, miłość, ROZMOWĘ do stu fur beczek ???!!!!

    Czy w Waszym pokoleniu nie ma już normalnych ludzi?!

    Coś ściemniasz Scarlett, albo żyjesz w jakimś ekstremalnym środowisku ...

    Wybacz, ale przyznałaś się do wieku. Moje koleżanki mają córki z tej grupy wiekowej, część z nich znam i nie są tak kategoryczne w priorytetach jak Ty, i nie chodzi tu o mężczyzn. Jestem zaskoczona.
    Spoko, co człowiek, to obyczaj
    Ja znam i takie, i takie przypadki - jak to ludzie, i jak to w życiu, nie da się generalizować. Pewnie się i kochają, i przyjaźnią, i rozmawiają - tyle, że każdemu na początku wydaje się, że zawsze i na zawsze, a zycie weryfikuje. I jeśli zweryfikuje tak, że jednak nie na zawsze, to wole być zabezpieczona, niż płakać po szkodzie. Rozstania i tak sa na tyle cięzkie, że wolałabym mieć chociaż jeden problem (materialny) mniej. Ale jak tam komu pasuje i (przede wszystkim) jak trafi...
    Spox

    Po prostu w głębi mej duszy ponurej pozostałam romantyczką, mało tego - po prostu jestem nią i tak mi już najprawdopodobniej zostanie

    Ci, którzy znają mnie w realu, czasami nazywają "ostatnim generałem ostatniej reduty"
    W sumie, jako że jestem juz szczęśliwą posiadaczką opisanych wyżej zabezpieczeń, to teraz spokojnie moglabym zostać i romantyczką

    Na dobry poczatek, moja torebka zostaje ze mną, pal licho kasę - w końcu miłość od pierwszego wejrzenia...
    (ojej, to chyba nie było zbyt romantyczne, ale zacznijmy od torebki, potem będa wyzsze stopnie wtajemniczenia )
    Po prostu, jak Cię już w życiu tak, za przeproszeniem, pie*** lnie, że nie będziesz wiedziała, kto Cię rodził, jak się nazywasz i w którą stronę ewentualnie wiać, to napisz do mnie kwiatuszku - ja ci wszystko "padrobniee" wyjaśnię
    Zapamiętam, o ile oczywiście tak pier***nięta będę w stanie pisać, bo sądząc po Twoim opisie stanu, nie ma co do tego pewności...
    No i co jedna biedna torebka zrobiła z tym wątkiem...

    Ten temat tak w ogóle bardziej nadaje się do OFFTOPU
    Zgadza się, trochę się zagalopowałyśmy

    Czy jako administrator będziesz tak uprzejma i usuniesz moje nazwisko z nicka, bo popełniłam błąd przy rejestracji i nie mogę się go pozbyć?
    Bardzo proszę

    Zgadza się, trochę się zagalopowałyśmy

    Czy jako administrator będziesz tak uprzejma i usuniesz moje nazwisko z nicka, bo popełniłam błąd przy rejestracji i nie mogę się go pozbyć?
    Bardzo proszę


    Zrobione
    Serdeczne Dzięki
    Czułam się dość niekomfortowo
    W nawiązaniu do dzisiejszego offtopa - mój piątkowo/sobotni sen.

    Głównym wątkiem był wielki, charytatywny bal w rezydencji mojej rodziny (nie wiem, czy u dziadka czy ciotki, bo oboje się pałętali, a dom jest mi nieznany - biały, wielki, "pałacowy" z ogrodem, otoczony czerwonym, ceglastym murem), do którego doglądałam przygotowań. Wszystko zaczynało się za kilka godzin, a ja biegałam od kucharek do dekoratorów, od kelnerek do sommelierów itp., generalnie goraczka - w dżinsach, starej bluzce, bez makijażu i fryzury, bo nie miałam na to czasu. Była tez wielka loteria czy aukcja, jej prowadzenie było jakimś wielkim honorem i zawsze czynił to mój dziadek, ale w tym roku na współprowadzącą wybrał mnie, co poczytywałam sobie za wielki zaszczyt i cieszyłam się, jakbym co najmniej żoną Saszy została Godziny mijały, ja wciąż zabiegana i ku swojemu przerażeniu zobaczyłam, ze przychodzą pierwsi gości, a ja w stanie jak wyżej...
    I w tym momencie zaczyna się wątek Saszy - zobaczylam go gdzies w głębi domu, czyli jakby nie przyszedł jak pozostali goście, tylko od strony organizacyjnej i zaczął się rządzić: dywany tu, czy kwiaty tam... (nie pamiętam dokładnie, za wiem, ze mega opieprzyl ekipę od którejs z tych rzeczy). Najpierw chciałam zrobić mu awanturę, że się rządzi nie u siebie, wykombinowałam jednak, ze to i dobrze, bo dla mnie jedyny moment, by pobiec się przebrać.
    Tak pobiegłam, pamiętam ciasny pokoik z białymi scianami i łóżkiem, na którym lezaly moje 3 sukienki. Przymierzyłam pierwszą, ale okazała się nieuprasowana czy niezszyta jak trzeba, potem drugą; miałam jakies problemy z jej zawiązaniem, ale uznałam, ze chce tą i koniec. Wtedy zjawiła się, nie wiadomo skąd, moja mama z tekstem (znanym mi z realu, ale nie mam pretensji, bo ma rację) "gdybys wcześniej przymierzała stroje, nie miałabyś takich problemów...", po czym wyleciałam z pokoju z myslą "no tak, trzeci (czwarty?) rok robię ten bal, i zawsze na wariata - albo niedomalowana, albo nieuczesana, co za wstyd..." (dla ciekawych - suknia była bordowa, z tafty, z dużym dekoltem wiązana na szyi, na tiulowej podszewce, która wystaje, jeśli jestem na szpilkach - mam ją naprawdę i włożę przy najbliższej okazji ).
    Wychodzę - wszystko gotowe! A na końcu korytarza Sasza... Podziękowałam mu po rosyjsku (tak! - dokładnie pamiętam, co powiedziałam, całkiem ładnie wyszło ) i w ramach podziękowania podałam rękę (zabijcie, ale nie pamiętam, czy z uprzejmości, czy chęci). I teraz zaczyna się najładniejsza część Sasza wziął moją reke w swoje dwie i tak trzymał; pamiętam, ze miał bardzo cieple dłonie i to ciepło szło mi do góry, nie powiedział ani słowa, tylko patrzył i się troszkę uśmiechał, a ja stałam jak słup soli, tez patrzyłam i uśmiechałam sie, reki nie wyszarpywałam, co do mnie niepodobne, i nie wiem, ile to trwało... W końcu musiałam isc, odwróciłam się, ale reke wysuwałam powoli, do ostatnej chwili, a i tak idąc oglądałam się cały czas i uśmiechałam . Wybiegłam z domu od strony, gdzie nie było gości i pamiętam dokładnie, jak stanelam plecami do tego czerwonego muru i przyciskałam te reke taka szczesliwa do twarzy
    Potem goście zaczeli się schodzić, Saszy już nie zobaczyłam, witałam ich i takie tam, niewarte opisywania rzeczy, m.in. słynna aukcja.
    Mimo ze sądziłam, ze nic mnie nie obudzi, bo wiedziałam, ze będę bardzo zmeczona (choć TAKICH snów nie planowałam), wyciszyłam telefony itp., obudził mnie... domofon Co ciekawe, ręka paliła (była to prawa)...

    Nie pytajcie, skąd mój mózg ma takie pomysły, bo pojęcia nie mam Za to stwierdzam, ze to chyba najpiękniejszy sen z Sasza, jaki miałam. Wprawdzie pamiętam dwa inne, kiedy pozwoliłam sobie na więcej, niż podawanie ręki, ale nie było tego klimatu i w ogóle...
    OOOOO Faktycznie przyjemny sen Ja strasznie czekam na taki, kiedy będzie jakiś kontakt fizyczny, choćby taki dotyk ręką Nie wiem jak wy, ale mi to sie ostatnie jakiś taki mega fetysz do tych jego przecudnych wielkich dłoni zrobił XD
    A wracając do snu - faktycznie, nawet w snach wychodzi, że Saszka lubi się rządzić ;D
    Oj rozumiem ten Twój fetysz, bo ręce ma rzeczywiście cudowne:) tylko można sobie wyobrazić, jakby ciało reagowało na choćby muśnięcie... nie mówiąc już o dłuższym dotyku;) oj mógłby rządzić, tylko bez przesady;). A w śnie to Jego rządzenie jak widać wyszło Scarlett na dobre:) (miała czas, żeby się przebrać, no i mogła mu podziękować)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bolanda.keep.pl
  • ďťż
    Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Dodatki na portala,konkursy,instrukcje - Onet.pl portal Design by SZABLONY.maniak.pl.