ďťż
![]() |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
|||||
Dodatki na portala,konkursy,instrukcje - Onet.pl portal 27.RAJD KARKONOSKI - 1-3 czerwca 2012 - RSMP,RPP,LAUSITZ CUP Wspólne Ognisko z OPEN i inne atrakcje - Sobota 25 czerwca - 12 czerwca (niedziela) wyjazd Open na „Zlot Gwieźd Przeniesiona z 12 czerwca pierwsza część walnego zgromadzeni Juz są terminy czerwcowego walnego. Stargard - Szczecin Wycieczka rowerowa „NOC 2& Wycieczka rowerowa "NOC" 1 października od 21 - St Biała noc, czuła noc (2007) Belaya noch, nezhnaya noch Kotka Milka kredyt ,poĹźyczka |
Dodatki na portala,konkursy,instrukcje - Onet.pl portalA pamiętacie Saszę w roli zabójczo przystojnego Edmunda,uwodzącego Ewelinę(w tej roli Grażyna Szapołowska)Moim zdaniem świetnie mówił wtedy po polsku.A jak śpiewał.............Ten teatr telewizji jest z 2001 roku,w rezyserii Andrzeja Wajdy,który podobno wypatrzyl Saszę w OiM i wiedział już ,że jest on idealny do roli Edmunda.........Dzisiaj po powrocie do domu skończę "Не отрекаются любя" i wezmę się za "Noc czerwcową " skoro rekomendujesz. Widziałam ,że jest w częściach na you tube. No i jak?Oglądał ktoś?? Jak Wam się podoba? Ja oglądałam, dawnooo.... Filmy trochę nudnawy chwilami, ale można się poświęcić dla Saszy ![]() No ja też uważam,że Sasza jest tam najlepszym aktorem Cudownie gra ,z humorem i polotem....no i po polsku A ten śpiew.... zapoda w serce Taką oto wypowiedź Saszy na temat pracy nad " Nocą czerwcową " znalazłam: "Żałuję, że mieliśmy tak mało czasu: cztery dni prób i pięć dni zdjęciowych. W takich warunkach trudno dobrze się poznać, trudno do końca zrozumieć. Pierwszy dzień był dla mnie szczególnie ciężki. Ciekawiło mnie z kim będę pracował, jak przyjmie mnie ekipa i ułożą się stosunki na planie. Nie wiedziałem, jak pracuje Andrzej Wajda, na ile mogę sobie pozwolić i jaki będzie między nami kontakt. Po pierwszym dniu wszystko było jasne. Wajda słucha aktorów, może akceptować lub nie ich pomysły, ale słucha. Dotychczasowe doświadczenie podpowiada mi, że im większy mistrz, tym więcej słucha. Przyjmuje, albo nie, ale słucha. Grażyna Szapołowska. Bezbłędnie wyczuła samotność i rozterki życiowe swojej bohaterki. Przed realizacją słyszałem, że współpraca z nią może być trudna. Nic podobnego. Zresztą mam już pewne doświadczenia w pracy z aktorkami, tymi, które uchodzą za szczególnie trudne, również." Obejrzane! Sasza śliczny, pięknie mówi po polsku, no i uwielbiam ten tekst "Żeby rozczulic panią swoją bezradnością" ![]() I w ramach ratowania starych materiałów: http://www.teatry.art.pl/!recenzje/nocc_wa/goracan.htm z 2002 roku Aleksander Domogarow, pamiętny Bohun z "Ogniem i mieczem", w roli porucznika gwardyjskiego pułku od pierwszych zdjęć oczarował całą ekipę. Zarówno wtedy, gdy - jak pisał autor - "snuł się powoli i w zamyśleniu", jak i wtedy, gdy z wielką wprawą pędził na koniu. Aktor przychodził na plan bardzo skupiony. Na początku unikał dziennikarzy. Na wszelkie wywiady zgodził się dopiero po nakręceniu sceny miłosnej z Grażyną Szapołowską. Andrzej Wajda - O ekranizacji "Nocy czerwcowej" rozmawiałem jeszcze z Jarosławem Iwaszkiewiczem. To właśnie on z myślą o mnie dopisał dalsze dzieje bohaterów. Kiedy zobaczyłem Aleksandra Domogarowa w roli Bohuna, wiedziałem, że mam idealnego kandydata do odtwórcy rosyjskiego oficera Edmunda, i bardzo chciałem, by miał okazję spotkać się na planie z moją filmową Telimeną, czyli Grażyną Szapołowską. Pomyślałem, że mogą stworzyć piękną parę. Właściwie z myślą o nich zdecydowałem się teraz na inscenizację "Nocy czerwcowej". Aleksander Domogarow Żałuję, że mieliśmy tak mało czasu: cztery dni prób i pięć dni zdjęciowych. W takich warunkach trudno dobrze się poznać, trudno do końca zrozumieć. Pierwszy dzień był dla mnie szczególnie ciężki. Ciekawiło mnie z kim będę pracował, jak przyjmie mnie ekipa i ułożą się stosunki na planie. Nie wiedziałem, jak pracuje Andrzej Wajda, na ile mogę sobie pozwolić i jaki będzie między nami kontakt. Po pierwszym dniu wszystko było jasne. Wajda słucha aktorów, może akceptować lub nie ich pomysły, ale słucha. Dotychczasowe doświadczenie podpowiada mi, że im większy mistrz, tym więcej słucha. Przyjmuje, albo nie, ale słucha. Grażyna Szapołowska. Bezbłędnie wyczuła samotność i rozterki życiowe swojej bohaterki. Przed realizacją słyszałem, że współpraca z nią może być trudna. Nic podobnego. Zresztą mam już pewne doświadczenia w pracy z aktorkami, tymi, które uchodzą za szczególnie trudne, również. Mnie Aleksander szczególnie podoba się właśnie w roli porucznika Edmunda. Nie tylko dlatego, że świetnie mówi po polsku, ale przede wszystkim dlatego, że nie jest tak mocno ucharakteryzowany jak OiM. U Hoffmana, według mnie, zdecydowanie przesadzili z charakteryzacją, gubiąc przy tym naturalną urodę Saszy. Pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą, chociaż tylko po części. ![]() Mnie Aleksander podoba się w obydwu odsłonach. Osobiście nie wyobrażam sobie innego wizerunku Bohuna. Oczywiście Saszowego, bo innych aktorów nie dopuszczam nawet w myślach do tej roli. ![]() Chociaż może to kwestia tylu przeżytych wspólnie lat. Tzn. ja i film ![]() Ja też nie wyobrażam sobie innego aktora w roli " najpiękniejszego ze wszystkich mołojców Ukrainy" jak opisał Bohuna Sienkiewicz. Dobrze, że nie majstrowali przy cudnych oczach Aleksandra, a mogli, bo książkowy Bohun ma czarne. Wersja z jasnymi oczami bardzo mi się podoba. Tutaj jesteśmy zgodne. Ja również wolę wersję z jasnymi oczami. ![]() I gwoli przypomnienia - naturalna uroda Saszy ![]() ![]() " wehikuł czasu, to byłby cud" [quote="iga"]" wehikuł czasu, to byłby cud"[/quote] Zgadzam się, ale muszę powiedzieć, że czas nie ima się tego, co mnie szczególnie urzekło w Aleksandrze, czyli jego zjawiskowo piękne, tajemnicze, hipnotyzujące wręcz oczy i czarujący uśmiech <3. Oj, rozmarzyłam się ![]() Mnie urzekły oczy w 1998 roku czyli jak dla mnie w najlepszym dla niego czasie, bądź co bądź oczy nadal ma te same, Niestety, chwilowo w charakterze wehikułu czasu muszą wystarczyć nam filmy. ![]() Moje Drogie ta rola Saszy to cudowne ja nie oglądałam w odcinkach, a mam cały... On jest taki uroczy, kiedy mówi, że mama go bardzo kocha i że łeb ma nieumeblowany. Kiedy to mówi myślę sobie: "Oj ja bym Ci tą piękną główkę umeblowała". Edmund ta rola jest cudowna. Nasuwa mi się na myśl to, ze Helenka mogłaby tak samo skończyć jak Ewelina... ![]() Ale co tam kilka lat szczęśliwych i w spełnieniu mogłabym poświęcić nawet swoją reputację, którą wszyscy podziwiają... [quote="Kate"] Nasuwa mi się na myśl to, ze Helenka mogłaby tak samo skończyć jak Ewelina... ![]() [/quote] Myślę, że Helena nie podzieliłaby losu Eweliny. Bohun za bardzo ją kochał i zawsze był jej wierny, mimo że spotkał w życiu wiele pięknych kobiet : „ Co mnie były krasawice pókiś ty z dziecka na pannę nie wyrosła.” Horpyna, która tylko w filmie jest szkaradą, wyglądającą jakby nękały ją wszystkie możliwe choróbska, też miała „ chrapkę” na Bohuna, ale wiedziała, że nie ma u niego szans. Warto podkreślić, że nawet po ślubie Heleny ze Skrzetuskim Bohun nie ułożył sobie życia osobistego tylko postanowił „ szablą swobody kozaczej bronić." Nawet wówczas, gdy jako wojownik osiągnął już wszystko na swoją siedzibę wybrał Rozłogi, które odbudował ze zgliszcz i tam umarł. Myślę, że zrobił to celowo, bo chciał żyć i umrzeć w miejscu związanym z ukochaną. Ja też czasem się zastanawiam co by było gdyby… i zawsze jakoś w wyobraźni widzę Bohuna w otoczeniu wspaniałych ( jak ich ojciec) synów, których uczył fechtunku, konnej jazdy itp. Oj teraz to ja puściłam wodze fantazji, ale kto mi zabroni… Tosca, to piękne co napisałaś. Wzruszyłam się ![]() Myślę, że możesz mieć rację, ale pamiętasz, że on lubił wojenki? Myślę, że częściej by go w domu nie było niż by był. I w konsekwencji - Helena byłaby sama częściej w domu i czekałaby jak Ewelina:-( [quote="Kate"] Myślę, że możesz mieć rację, ale pamiętasz, że on lubił wojenki? Myślę, że częściej by go w domu nie było niż by był. I w konsekwencji - Helena byłaby sama częściej w domu i czekałaby jak Ewelina:-([/quote] Nie sposób zaprzeczyć, że wojna była żywiołem Bohuna, ale dla Heleny gotów był zrezygnować z wojaczki, bo, jak sam powiedział: „ Ja bym duszę za nią oddał, sławę kozacką oddał, uciekłby za Jahorlik hen od pułków za świat, aby z nią, z nią żyć, przy niej zdychać”, „ kozackie słowo nie dym”, a Bohun był człowiekiem honorowym więc Helena nie musiała się niczego obawiać. Zresztą już wcześniej porzucił wojaczkę i wyrzekł się swej pozycji wśród Kozaków, aby opiekować się ranną kniaziówną: „ Jak kniaź w zamku tak ja był na stepie, a dziś co? Ot, siedzę tu i jak rab o dobre słowo u ciebie żebrzę i wyżebrać nie mogę” (…). No i fakt, że lubił sobie popić z Zagłobą, ale ufam, że przestałby gdyby u jego boku stała Helena. Ale ona głupia była, co nie? Takiego Kozaka zostawić dla jakiegoś Laszka, co się tylko popisywał przed kumplami? ![]() Według mnie, Helena była nie tyle głupia co spętana przez konwenanse. Bohuna miała za nic, bo był dla niej tylko chłopem, który „ rodziców nieświadom”, a ona, jako arystokratka, uważała, że nie jest jej godzien. Zauważ, że Helena nie powiedziała Bohunowi, że go nie kocha tylko podkreślała różnice stanowe między nimi: „ Ty mi o swoim kochaniu nie mów, bo mi od niego wstyd gniew i obraza. Jam nie dla ciebie.” Helena nie potrafiła docenić szczerej i bezgranicznej miłości Bohuna, bo dla niej liczyło się przede wszystkim pochodzenie przyszłego małżonka. Co do Skrzetuskiego to należy zadać sobie pytanie: kim byłby nasz „ rycerz bez skazy” bez potężnego protektora w osobie kniazia Jaremy, którego można było używać jako straszaka, gdy się chciało coś ugrać dla siebie ( „ starania” o rękę Heleny) i kilku kumpli, którzy wyręczali go we wszystkim i w końcu podstawili mu pannę „ pod nos”. Odpowiedź jest, moim zdaniem, prosta- nikim. Na tle Bohuna, który mógł liczyć tylko na siebie niemrawy Skrzetuski wypada nad wyraz blado. Masz rację. Bohun to człowiek sukcesu, który z nizin społecznych wybił się ponad innych Kozaków. Ukazał, że jak się chce to można. Helena - nie tylko myślała o tym, jak tu się wydać dobrze za mąż, ale żeby mieć dobre, wygodne życie. Na szczęście Izabella Scorupco trochę zmieniła tą postać. Przez co w scenie finałowej filmu widać, jak zastanawia się, czy na pewno postąpiła dobrze wybierając zadufanego w sobie Skrzetuskiego! Ale to co robił wtedy Bohun dziś zostałoby nazwane stalkingiem - niestety. Ja osobiście pojęłabym za męża Bohuna: dzielnego, zakochanego we mnie bez granic (przez co wiedziałabym, że nie musiałabym martwić się o jakąś inną białogłowę i bladolicą). No i wspaniałe nasze temperamenty, które są takie same przynajmniej pozwalałyby na to, że w związku nie byłoby nudno. ![]() Co do przyjemnego i wygodnego życia u boku Skrzetuskiego to uważam, że Helena bardzo się przeliczyła. Ona była zupełnie nieprzygotowana do roli gospodyni, żony i matki. W Rozłogach wszystkim zajmowała się służba, a Helena tylko opiekowała się oślepionym Wasylem, zresztą jej obowiązki ograniczały się właściwie do umilania mu czasu śpiewaniem. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że taka osoba będzie dobrze zarządzała majątkiem, mając dodatkowo na wychowaniu trzynaścioro dzieci. Zresztą w daszych częściach „Trylogii” są już tylko niewielkie wzmianki na temat państwa Skrzetuskich więc sądzę, że za dobrze im się nie układało. Myślę, że z perspektywy czasu Helena gorzko żałowała swojego wyboru, ale tego już pan Sienkiewicz napisać nie mógł, bo to zepsułoby mu koncepcję „ pokrzpiania serc” więc brnął dalej w swoje absurdy. A wybór między Bohunem a Skrzetuskim zawsze był dla mnie oczywisty. Z niezgułowatym Skrzetuskim po prostu bym nie wytrzymała- zanudziłabym się z takim na śmierć. Mhm. Helena po prostu była naiwna myśląc,że Pan Skrzetuski będzie dobrym mężem. Jako Polka - musiała tak wybrać - tak jak piszesz powieść"ku pokrzepieniu serc". Szczęście, szczęściem, ale na pewno jeśli by się tak zastanowić ona na pewno często myślała o Bohunie wpatrując się w okno i myśląc o tej wielkiej miłości, którą jej Kozak nasz szalona głowa przyobiecał. No cóż, życie życie jest nowelą raz przyjazną a raz wrogą... Ale to by było ciekawe, gdyby Sienkiewicz ukazał, że wybór Heleny pada na Kozaka byłaby nasza przyjaźń polsko-rosyjsko-kozacko-ukraińska czy jakoś tak. To by było (moim skromnym zdaniem) ukazanie potęgi dobra no i tego, że miłość wszystko zwycięża nawet konflikt międzynarodowy:-) A może nawet ta miłość mogłaby się stać symbolem takim połączenia obu narodów ![]() ![]() W kwestii pochodzenia Heleny pan Sienkiewicz, niestety przeczy sam sobie. Najpierw pisze, że Helena jest, patrząc na dzisiejsze realia, po kądzieli Rumunką ( matka Heleny była „ panną z zacnego domu szlacheckiego, któren się z Wołoszczyzny wywodził)”,a jej ojciec był Rusinem, czyli, mocno upraszczając sprawę, Ukraińcem; potem panu Litwosowi coś się odwidziało i twierdzi, że: „ Helena była przecie Ukrainką o krwi ognistej”. Tak, już to widzę, Helena i ognista krew. Wolne żarty. Gdyby ona miała choć trochę ognia we krwi to nawet by nie spojrzała na tego niezgułę Skrzetuskiego, zwłaszcza mając przy sobie temperamentnego i zabójczo przystojnego Bohuna zakochanego w niej do szaleństwa. Kozacy z kolei nazywali ją pogardliwie Laszką. Edycja: Twoja koncepcja o przypieczętowaniu przyjaźni polsko- kozackiej i miłości która pokonała wszelkie przeszkody jest bardzo interesująca ![]() A może nasz Robaczek powinien rozejrzeć się za Polką (daj Bóg, nie aktorką) - moze to by wreszcie sprawiło, że nasze dwa od dawna zwaśnione narody wreszcie by się ze sobą zaczęły dogadywać na każdym polu. Takie małżeństwo, powiedzmy szpiegowane przez media, mogłoby być wzorem do naśladowania dla innych i takim symbolem przyjaźni polsko-rosyjskiej ![]() Może zaproponujemy mu takie wyjście? ![]() Dlaczego nie. To całkiem dobry pomysł ![]() ![]() Chociaż myślę, że znalazłoby się parę dziewczyn, które dla takiego mężczyzny u boku wiele, oj wiele by zniosły ![]() Właśnie i do tego jeszcze ciągłe porównywanie do jego ex i to pod każdym względem ( urody, charakteru itp.) Brukowce miałyby o czym pisać... Wracając do roli porucznika Edmunda. Jak już wspomniałam na forum jest to moja ulubiona rola Aleksandra i wcale się Ewelinie nie dziwię, że została. Mnie też by na Syberię nie zaciągnęli. Oglądałam ten spektakl wiele razy i dziwi mnie, że w adaptacji opowiadania J. Iwaszkiewicza pominięto pewien, moim zdaniem, bardzo ważny aspekt. Usunięto fragmenty, które pozwalają domniemywać, że porucznik Edmund pochodził z terenu dzisiejszej Ukrainy: „ Matka moja mieszka w małym dworku w Białej Cerkwi” ( jako ciekawostkę podam, że podpisano tam bardzo niekorzystną dla Kozaków ugodę - 1651) I kolejny cytat: Mój dziad stracił wszystko, co posiadał na Ukrainie w wiecznych procesach” (…) Czyżby to przypadek? Nie sądzę. Może pan Wajda obawiał się skojarzeń z Bohunem? I jeszcze jeden szczególik. Służący ( w tej roli Paweł Wilczak) został przechrzczony z Wasyla na Filipa. Ciekawe po co? Tak, wiem, znowu czepiam się rozbieżności pomiędzy literackim pierwowzorem a ekranizacją, ale trudno „ ten typ tak ma.” ![]() ![]() Też to zauważyłam, ale sobie mówię - może czytałam coś innego?? W każdym razie, możesz mieć rację po spektakularnym sukcesie OiM i zachwycie polskiej żeńskiej publiczności nad Domogarovem za dużo byłoby skojarzeń z tymże wybitnym dziełem. Poza tym w jakimś wywiadzie czytałam, że Wajda chciał trochę zmienić m.in. fabułę, żeby nadać jakiegoś dramatu całej tej sytuacji, a poza tym ponoć sam Iwaszkiewicz tuż przed śmiercią specjalnie dla Wajdy przerobił na dramat, aby mógł z niej łatwiej zrobić właśnie Teatr TV. Tutaj jest trochę o tym napisane http://lubimyczytac.pl/ksiazka/66923/noc-czerwcowa ![]() O przekształceniu opowiadania na dramat specjalnie dla A. Wajdy wiedziałam. Oryginalne opowiadanie kończy się w momencie, gdy marszałek Chwalibóg mówi: " Pani hrabina nigdy nie pojedzie..." W każdym razie z tego co słyszałam Wasyla zastąpił Filip, żeby nie drażnić części "fundatorów" tego przedsięwzięcia, ale z drugiej strony słyszałam, że chcieli oni tym pokazać jakąś polskość tego dworku? Tak bardziej patriotycznie, żeby było? Myślę, że w pewnym sensie to im się udało. I od tego czasu twarz Edmunda ma twarz Domogarova z czego szczerze jestem ukontentowana ![]() P.S. Smutne to czasy były dla naszej Rzeczpospolitej... Masz rację, Kate. Nie pomyślałam o tej polskości. A wracając do Aleksandra to w galowym mundurze wygląda wspaniale. Uwielbiam scenę, kiedy mówi do guwernantki: " Żeby rozczulić panią swoją bezradnością" i ten cudowny, rozbrajający uśmiech. ![]() Tak. Ale i tak najmocniejszy występ ma rozmawiając z panią hrabiną. Ja wtedy tylko sobie mówię: "Tylko jak najmniej mrugaj! Jak najmniej". I te jego teksty - no po prostu, która z nas nie poświęciłaby swojego honoru dla takiego mężczyzny, co łeb ma nieumeblowany i do niczego się nie nadaje jeno do koni ma smykałkę... ![]() [quote="Kate"]. I te jego teksty - no po prostu, która z nas nie poświęciłaby swojego honoru dla takiego mężczyzny, co łeb ma nieumeblowany i do niczego się nie nadaje jeno do koni ma smykałkę... ![]() O tak. Ja na pewno bym została. Boski Aleksander jest tak bardzo przekonujący, że mój patriotyzm od razu by diabli wzięli ![]() Nie tylko patriotyzm ![]() ![]() Wiem, wiem... ![]() No cóż my kobiety słaba płeć, a jednak najsilniejsza słaba płeć a jednak najmocniejsza ![]() Chyba jestem w mniejszości, bo mnie Domogarow w roli porucznika Edmunda nie powalił na kolana. ![]() Owszem, mówił naprawdę świetnie po polsku i grał dobrze, ale... czegoś brakowało. Tego Bohunowego ognia i iskry. ![]() Gładko wygolony i wyfiokowany Sasza - to nie to. ![]() On się moim zdaniem nie nadaje do roli tego typu dandysów czy oficerskich fircyków. Jak mam słabość do mundurów żołnierskich (dodają męskości nawet ciapom), to Aleksandr wyglądał w tym galowym wdzianku cokolwiek śmiesznie (tak, zgadzam się ze słowami służącego) i ...grubo. Dobrze, że się potem przebrał do pani hrabiny. ![]() Na koniec jeszcze mi żal się Eweliny zrobiło - została żoną Edmunda i co z tego? Mężulek woli teraz wojenkę, żołnierskich kumpli, a może i inne kobiety. A ona siedzi w opuszczonym pałacu, pogrążona w melancholii... Odnosząc się jeszcze do Heleny - też sobie o tym pomyślałam, że mogłaby podzielić los Eweliny. Chociaż niekoniecznie. Los Eweliny prawdopodobnie dzieli u boku imć Jana. ![]() I tu się bardzo różnimy Esfir, bo ja zdecydowanie wolę delikatnego i subtelnego porucznika Edmunda od narwanego i agresywnego filmowego Bohuna. Zapewne dlatego, że mnie siłą lub, o zgrozo, szarpaniną nie przekonasz do niczego, a mężczyzna typu macho nie miałby u mnie żadnych szans. A co do aparycji to moim zdaniem w „ Nocy czerwcowej” Aleksander również wygląda o wiele lepiej, bo nie jest tak mocno ucharakteryzowany jak w „ Ogniem i mieczem”. U J. Hoffmana peruka i sztuczne wąsy spowodowały, że pod charakteryzacją zagubiło się wiele z wyjątkowej urody Aleksandra. Dobrze chociaż, że charakteryzatorki nie majstrowały przy jego cudnych oczach, a mogły, bo książkowy Bohun miał czarne. Ale kostiumy Bohuna są wspaniałe, zwłaszcza ten niebieski, który ma na sobie w scenie przechwycenia listów wiezionych przez Rzędziana. Jeśli chodzi o wspólne życie Eweliny i Edmunda to ja również nie dawałam temu małżeństwu wielkich szans przede wszystkim ze względu na znaczną różnicę wieku pomiędzy nimi, a poza tym intencje Edmunda moim zdaniem nie były do końca czyste. Dostrzegł możliwość bogatego ożenku i z niej skorzystał. Sam mówił, że jest biedny jak mysz kościelna, a Ewelina też sugerowała mu, że powinien się bogato ożenić. Świetnie, to Ty bierzesz Edmunda, a ja Jurko. ![]() Dobrze, że są różne gusta - nie jest nudno. Wolę znacznie bardziej gorącokrwistego atamana niż wymuskanego oficera. ![]() Bohun był groźny, owszem, ale szczery. Kochał naprawdę swoją Helenkę i przynajmniej na początku byłby skłonny w ogień za nią skoczyć. Mam wrażenie, że w sieci (ogólnie, nie tylko tu) ta szarpanina Jurko jest strasznie demonizowana. A cóż on jej takiego zrobił? Nie uderzył jej. Oczywiście, w książce tej sceny nie było, ale ta filmowa nie jest dla mnie jakimś wielkim przekłamaniem. Jurko był człowiekiem gwałtownego charakteru, który na niejedno wcześniej sobie pozwalał i to tylko jego miłość do Heleny sprawiała, że się opanowywał. I też pytanie - czy na długo. Moim zdaniem istnieje możliwość (nie pewność), że Bohun, zarówno książkowy i filmowy, po okresie zauroczenia swoją zdobyczą, mógłby na nią podnosić rękę w chwili pasji lub zwyczajnie po pijaku. Sam przecież mówił (w książce), że odstawił alkohol tylko dla Helenki. ![]() Oczywiście, najlepiej by było, gdyby do końca wielbił swoją żonę i strzegł jak oka w głowie, nie robiąc jej krzywdy. Sienkiewicz jednak ten wątek rozwiązał inaczej i już się nie dowiemy, jaki scenariusz małżeński dla Bohuna i Kurcewiczówny miałby w planach. Natomiast Edmund w moim odczuciu to uroczy, ale śliski i wyrachowany mężczyzna, który pod śliczną, wygoloną twarzyczką oraz gładkimi i grzecznymi słówkami urabia sobie Ewelinkę. I dopina swego - zyskuje majątek i żonę. ![]() Jeśli chodzi o wygląd/charakteryzację - Bohun mi się dużo bardziej podoba niż Edmund - powiedziałabym, że Jurko to jedna z najpiękniejszych ról Saszki pod względem estetycznym. ![]() Podoba mi się też tutaj - błękit podkreśla jego oczy: ![]() Jego charakteryzacja nie jest moim zdaniem aż tak nachalna. Dodano mu tylko wąsy i przyciemniono włosy, może jeszcze mu przy oprawie oczu majstrowano. Jako Edmund mi nie pasuje. ![]() ![]() ![]() Generalnie najbardziej lubię Saszę z trzydnióweczką, dlatego jego role "na gładko" mi mniej wizualnie podchodzą (z wyjątkiem Pavla Vlasova, który był świetny i ogólnie Saszy nieco starszego z okularkami). ![]() „Świetnie, to Ty bierzesz Edmunda, a ja Jurko”. Esfir, kochana, nie doceniasz mnie, gdybym ja znalazła się na miejscu Helenki to w Rozłogach byłoby wesele a nie Armagedon i żaden tam Skrzetuski by mi w tym nie przeszkodził, a boski romantyk Jurko by mnie na pewno nie poszarpał, bo nawet by mi przez myśl nie przeszło, żeby nim pomiatać. Ja nie z takich. „Natomiast Edmund w moim odczuciu to śliski i wyrachowany mężczyzna, który pod śliczną, wygoloną twarzyczką oraz gładkimi i grzecznymi słówkami urabia sobie Ewelinkę. I dopina swego - zyskuje majątek i żonę”. Z kolei ja nie demonizowałabym Edmunda; sądzę, że aż tak wyrachowany to on nie był. Chciał poprawić swoją sytuację : „ Jestem w dobrym pułku, ale nie mogę sobie pozwolić na pułkowe zabawy”, przecież był młody i zapewne chciał używać życia; może chciał też pomóc matce: „ Moja matka wykształcona, a biedę klepie.” Zresztą uważam, że Edmund był przede wszystkim narzędziem w ręku ciotki Danieli, która bała się, że jeśli Ewelina wyjedzie to „ wszyscy pójdą z torbami”. Podsunęła więc hrabinie przystojnego oficera żeby ją zatrzymać. Było to tym łatwiejsze, że Ewelina nigdy nie kochała Piotra. To małżeństwo było „ czystą spekulacją.” A z majątku przecież zostają niemal ruiny (wystarczy sobie przypomnieć pokój ze śladami po kulach na ścianach i lustrze, rozrzuconą talię kart, stół bilardowy). Edmund musiał urządzić mocno zakrapianą imprezkę dla kolegów z pułku. Ps. Śliczne zdjęcia, Esfir, Aleksander wygląda cudnie na obu <3. „Świetnie, to Ty bierzesz Edmunda, a ja Jurko”. Esfir, kochana, nie doceniasz mnie, gdybym ja znalazła się na miejscu Helenki to w Rozłogach byłoby wesele a nie Armagedon i żaden tam Skrzetuski by mi w tym nie przeszkodził, a boski romantyk Jurko by mnie na pewno nie poszarpał, bo nawet by mi przez myśl nie przeszło, żeby nim pomiatać. Ja nie z takich. Z kolei ja nie demonizowałabym Edmunda; sądzę, że aż tak wyrachowany to on nie był. Chciał poprawić swoją sytuację : „ Jestem w dobrym pułku, ale nie mogę sobie pozwolić na pułkowe zabawy”, przecież był młody i zapewne chciał używać życia; może chciał też pomóc matce: „ Moja matka wykształcona, a biedę klepie.” Zresztą uważam, że Edmund był przede wszystkim narzędziem w ręku ciotki Danieli, która bała się, że jeśli Ewelina wyjedzie to „ wszyscy pójdą z torbami”. Podsunęła więc hrabinie przystojnego oficera żeby ją zatrzymać. Było to tym łatwiejsze, że Ewelina nigdy nie kochała Piotra. To małżeństwo było „ czystą spekulacją.” A z majątku przecież zostają niemal ruiny (wystarczy sobie przypomnieć pokój ze śladami po kulach na ścianach i lustrze, rozrzuconą talię kart, stół bilardowy). Edmund musiał urządzić mocno zakrapianą imprezkę dla kolegów z pułku. Zgoda - może Edmund aż tak zepsuty nie był, skoro nawet szczerze się przyznawał do aspiracji materialnych. Jednak to nie zmienia faktu, że zakręcił się wokół Eweliny z poczucia interesu i dla korzyści. Owa pijacka impreza tym bardziej umniejsza Edka w moich oczach. Nadal uważam, że to fircyk. ![]() Co do majątku, nie powiedziałabym, że ruiny, ale stan mocno podupadły. Pałac jeszcze stoi w całości, a kilka komnat (te hrabiny) zachowało jeszcze jaki taki wygląd. ![]() Ps. w galerii wrzuciłam zdjęcie błękitnego Bohuna w znacznie większym rozmiarze. ![]() „ Słusznie, słusznie. Grzech byłoby takiego mołojca puścić!” Pewnie, że grzech, zwłaszcza, że dla mnie Bohun na zawsze pozostanie Sienkiewiczowskim romantykiem, a nie Hoffmanowym furiatem. Mów, co chcesz, ale ja jakoś nie mogę się pogodzić z tą szarpaniną, przecież Sienkiewicz napisał wyraźnie, że Bohun nawet doprowadzony do furii nigdy by Heleny nie skrzywdził : (…) Gniew w nim wrze, pokazałby on jej, co to Kozaka poniewierać, ale on tę niemiłosierną panią kocha, a ile razy gniew go za pierś pochwyci to jakby jakaś niewidzialna ręka chwyta go za czub, jakiś głos huknie mu w ucho: Stój!” (…) Według mnie ten cytat dowodzi, że Bohun miał bardzo silny charakter, bo choć wiele razy miał ochotę Helenie „ przyłożyć” to jednak zawsze potrafił się pohamować, mimo że dziewczyna traktowała go okrutnie, a to bardzo dobrze o Bohunie świadczy więc nie sądzę, aby po ślubie miał Helenę źle traktować, bić, zdradzać itp. „Sporo jest amatorek Bohuna, Jurko miałby wypaśny haremik, lepszy niż sam sułtan turecki”. O, tak, kobiety kochały Bohuna już od czasów Sienkiewicza i nawet cudny Aleksander nie był im potrzebny po prostu wiedziały, co dobre i my też wiemy. ![]() „ Słusznie, słusznie. Grzech byłoby takiego mołojca puścić!” Pewnie, że grzech, zwłaszcza, że dla mnie Bohun na zawsze pozostanie Sienkiewiczowskim romantykiem, a nie Hoffmanowym furiatem. Mów, co chcesz, ale ja jakoś nie mogę się pogodzić z tą szarpaniną, przecież Sienkiewicz napisał wyraźnie, że Bohun nawet doprowadzony do furii nigdy by Heleny nie skrzywdził : (…) Gniew w nim wrze, pokazałby on jej, co to Kozaka poniewierać, ale on tę niemiłosierną panią kocha, a ile razy gniew go za pierś pochwyci to jakby jakaś niewidzialna ręka chwyta go za czub, jakiś głos huknie mu w ucho: Stój!” (…) Według mnie ten cytat dowodzi, że Bohun miał bardzo silny charakter, bo choć wiele razy miał ochotę Helenie „ przyłożyć” to jednak zawsze potrafił się pohamować, mimo że dziewczyna traktowała go okrutnie, a to bardzo dobrze o Bohunie świadczy więc nie sądzę, aby po ślubie miał Helenę źle traktować, bić, zdradzać itp. „Sporo jest amatorek Bohuna, Jurko miałby wypaśny haremik, lepszy niż sam sułtan turecki”. O, tak, kobiety kochały Bohuna już od czasów Sienkiewicza i nawet cudny Aleksander nie był im potrzebny po prostu wiedziały, co dobre i my też wiemy. ![]() Taaak, ale my jesteśmy w tym szczęśliwym położeniu, że mamy jeszcze Saszkę. ![]() Aż współczuję tym paniom z XIX w. i XX w. sprzed ekranizacji. Tyle straciły! Aleksandr to usosobienie Jurko. Nawet jeśli nie odpowiada wizualnie książkowemu (jasne ślepia, jasne włosy i prosty nos, całe szczęście ![]() ![]() Bądź ty spokojna — rzekł. — Póki ja trzeźwy, póki mnie gorzałka-matka głowy nie zapali, poty ty dla mnie jak obraz w cerkwi. A od czasu jak ja ciebie w Barze znalazł, przestałem pić. Przedtem ja pił, pił, biedę moją gorzałką-matką zalewał. Co było robić? Ale teraz do ust nie wezmę ni słodkiego wina, ni palanki." A co by było, gdyby Bohun się jednak upił? Sam nie daje gwarancji, że się wtedy powstrzyma przed hm... tknięciem Helenki? W tej kwestii również jestem niepoprawną optymistką i sądzę, że Bohun nigdy, by Heleny nie skrzywdził. Przecież sam mówi, że pił przede wszystkim z rozpaczy i żalu po utracie ukochanej. Nie, Bohun na pewno dotrzymałby danego Helenie słowa. Dowodem na siłę charakteru Bohuna jest według mnie także to, że dotrzymał przyrzeczenia danego kniahini i nie rozdarł Skrzetuskiego na strzępy, mimo że ten wcześniej Bohuna znieważył i bezczelnie podrywał Helenę na oczach Kozaka. Gdyby Bohun miał słaby charakter to na wbiciu noża w blat stołu na pewno by się nie skończyło. Mało tego, Bohun nie skrzywdził Heleny nawet wtedy, gdy Horpyna próbowała mu podsunąć , jak ja to określam, siedemnastowieczny odpowiednik pigułki gwałtu, bo wiedział, że takie zachowanie nie przystoi prawdziwemu mężczyźnie. Jak sam powiedział: „Żeby ja był chłop to bym cię nahajem po białych plecach rozumu nauczył i bez księdza się twoją krasą nasycił.” Sienkiewiczowski Bohun był mężczyzną z klasą, który wiedział, że kobiety bić nie wolno. Sam Sienkiewicz napisał, że Bohun " najlepiej uosabiał Kozaka- rycerza". A co zrobił J. Hoffman? Zamienił Bohuna w furiata i prymitywa, który całą swoją nienawiść do Skrzetuskiego wyładowuje na kobiecie, którą rzekomo kocha nad życie. A co do wyglądu to mnie także o wiele bardziej podoba się Bohun filmowy ( jasne oczy i włosy, prosty nos) i podejrzewam, że to była jedna z przyczyn przemiany Sienkiewiczowskiego romantyka i gentlemana w furiata. Gdyby filmowy Bohun miał taki charakter, jak książkowy to najprawdopodobniej żadna Polka by na Żebrowskiego- Skrzetuskiego nie spojrzała. Ja też, gdybym nie znała powieści, w pierwszej chwili pomyślałabym: "Co za cham z tego Bohuna, jak można tak traktować kobietę?! Dobrze, że Helena się opamiętała". Na szczęście w oryginale Bohun ma o wiele lepszy charakter. Bądź ty spokojna — rzekł. — Póki ja trzeźwy, póki mnie gorzałka-matka głowy nie zapali, poty ty dla mnie jak obraz w cerkwi. A od czasu jak ja ciebie w Barze znalazł, przestałem pić. Przedtem ja pił, pił, biedę moją gorzałką-matką zalewał. Co było robić? Ale teraz do ust nie wezmę ni słodkiego wina, ni palanki." A co by było, gdyby Bohun się jednak upił? Sam nie daje gwarancji, że się wtedy powstrzyma przed hm... tknięciem Helenki? W tej kwestii również jestem niepoprawną optymistką i sądzę, że Bohun nigdy, by Heleny nie skrzywdził. Przecież sam mówi, że pił przede wszystkim z rozpaczy i żalu po utracie ukochanej. Nie, Bohun na pewno dotrzymałby danego Helenie słowa. Dowodem na siłę charakteru Bohuna jest według mnie także to, że dotrzymał przyrzeczenia danego kniahini i nie rozdarł Skrzetuskiego na strzępy, mimo że ten wcześniej Bohuna znieważył i bezczelnie podrywał Helenę na oczach Kozaka. Gdyby Bohun miał słaby charakter to na wbiciu noża w blat stołu na pewno by się nie skończyło. Mało tego, Bohun nie skrzywdził Heleny nawet wtedy, gdy Horpyna próbowała mu podsunąć , jak ja to określam, siedemnastowieczny odpowiednik pigułki gwałtu, bo wiedział, że takie zachowanie nie przystoi prawdziwemu mężczyźnie. Jak sam powiedział: „Żeby ja był chłop to bym cię nahajem po białych plecach rozumu nauczył i bez księdza się twoją krasą nasycił.” Sienkiewiczowski Bohun był mężczyzną z klasą, który wiedział, że kobiety bić nie wolno. Sam Sienkiewicz napisał, że Bohun " najlepiej uosabiał Kozaka- rycerza". A co zrobił J. Hoffman? Zamienił Bohuna w furiata i prymitywa, który całą swoją nienawiść do Skrzetuskiego wyładowuje na kobiecie, którą rzekomo kocha nad życie. A co do wyglądu to mnie także o wiele bardziej podoba się Bohun filmowy ( jasne oczy i włosy, prosty nos) i podejrzewam, że to była jedna z przyczyn przemiany Sienkiewiczowskiego romantyka i gentlemana w furiata. Gdyby filmowy Bohun miał taki charakter, jak książkowy to najprawdopodobniej żadna Polka by na Żebrowskiego- Skrzetuskiego nie spojrzała. Ja też, gdybym nie znała powieści, w pierwszej chwili pomyślałabym: "Co za cham z tego Bohuna, jak można tak traktować kobietę?! Dobrze, że Helena się opamiętała". Na szczęście w oryginale Bohun ma o wiele lepszy charakter. Hmmm, to tu mamy inne zdanie. Jakkolwiek książkowy Bohun był wobec Helenki dość układny, to nadal daleko mu do (nieistniejącego) stereotypowego ideału rycerza, wszelkie inne gwałtowne cechy charakteru zachował. To człowiek, dla którego zabicie człowieka nie było pierwszyzną (tu akurat to kwestia czasów, w jakich żył, Skrzetuski nie lepszy), który wyprawiał się na chana krymskiego, topił niewinne dziewczęta (że też powiedział to otwarcie Helence... i co liczył, że po takim wyznaniu na niego lepiej spojrzy? ![]() ![]() Dlatego dodana przez Hoffmanna szarpanina nawet wpisuje mi ładnie się w jego książkowy, buńczuczny, kozacki charakter. Moim zdaniem to nie był gest chama i prymitywa, tylko zrozpaczonego gieroja-liubownika. ![]() Nie bez powodu Helena obawiała się książkowego Jurko - bała się jego nieobliczalności, gwałtownego gniewu i porywczości. Powód jej wstrętu - że rozszczepił przy niej człowieka (jakkolwiek rozumieć rozszczepić - zranić czy zabić) może wydawać się dziwny, ale nie jest - biorąc pod uwagę całokształt jego charakteru. Nawet kniahini odczuwała przed nim lęk, a była to kobieta silna ręką trzymająca Rozłogi (i... własnego śp. męża ![]() Jeśli już patrzymy na kwestię praw - Jurko akurat miał prawo wyładować swój gniew na Helence, wszak to ona była źródłem jego cierpień. ![]() Nadto silne charaktery też mogą mieć chwile słabości, a tym bardziej takie porywcze jak Bohun, dlatego nie mogę wykluczyć też tego pesymistycznego scenariusza, chociaż całym sercem jestem za optymistycznym. ![]() Świetnie, że się zgadzamy chociaż w kwestii wyglądu cudownego i niepowtarzalnego Saszy. ![]() Na osłodę: ![]() Znowu mamy odmienne poglądy, bo ja historię tej galery z sułtańskimi brankami zawsze interpretowałam jako próbę zdyskredytowania Bohuna, bo mam nieodparte wrażenie, że w pewnym momencie Sienkiewicz doszedł do wniosku, że trzeba trochę „ dołożyć” boskiemu Kozakowi więc zrobił z niego seryjnego mordercę kobiet. Dla mnie ta cała historia pasuje do przepięknego miłosnego wyznania jak kwiatek do kożucha i ewidentnie widać, że została tam wetknięta na siłę, bo przecież Bohun był człowiekiem inteligentnym więc, tak jak napisałaś, musiał zdawać sobie sprawę, że po takich zwierzeniach na pewno nie zyska w oczach Heleny. Co do „rozszczepienia” człowieka na oczach Heleny to sprawa wcale nie jest oczywista. Sienkiewicz próbował jakoś wytłumaczyć nienawiść Heleny do Bohuna, ale, według mnie, zrobił to bardzo nieudolnie, bo ogólnikowe stwierdzenia typu „ krew padła między nich i nienawiść wrosła”, albo „ ona ma go w nienawiści odkąd on człowieka przy niej rozszczepił” są dla mnie mało przekonujące. Nie wierzę, że człowiek, nawet tak porywczy jak Bohun, zabiłby lub ciężko poranił człowieka na oczach ukochanej kobiety, a nawet jeśli to zrobił to zapewne w obronie Heleny lub własnej. Co miał Kozak zrobić? Stać jak słup soli i dać się zaszlachtować lub pozwolić, żeby jakiś delikwent się do Heleny przystawiał. Mogło przecież tak być, bo nie wiemy, co tam się wydarzyło. W kwestii „wolnej woli” Heleny także się nie zgodzę. Helena była osobą słabą i bezwolną. Nie miała za grosz charakteru. Bez mrugnięcia okiem pozwoliła, aby rodzina ograbiła ją z majątku, pomiatała nią i traktowała jak towar, przedmiot oddawany temu, kto więcej daje lub jest lepiej ustawiony: „ Każesz bić [ Skrzetuskiego] maty to będziem, każesz mu dać dziewkę to ją damy.” Helena zapewne sądziła, że małżeństwo z Janem zagwarantuje jej świetlaną przyszłość, ale wpadła z deszczu pod rynnę, bo mąż wcale jej szanował, potraktował jak „klacz zarodową” ( 13 dzieci!). Sądzę, że z perspektywy czasu Helena gorzko żałowała swego wyboru, ale tego już Sienkiewicz napisać nie mógł, bo to nie pasowało do jego koncepcji „pokrzepiania serc.” Przypomniała mi się jeszcze jedna kwestia, której dotąd nie poruszyłyśmy: poselstwo Bohuna do Jana Kazimierza z listem od Chmielnickiego. Moim zdaniem Bohun podjął się tego zadania przede wszystkim po to, żeby pokazać Helenie, że nie jest w niczym gorszy od Skrzetuskiego i także cieszy się zaufaniem swego zwierzchnika. Co do „rozszczepienia” człowieka na oczach Heleny to sprawa wcale nie jest oczywista. Sienkiewicz próbował jakoś wytłumaczyć nienawiść Heleny do Bohuna, ale, według mnie, zrobił to bardzo nieudolnie, bo ogólnikowe stwierdzenia typu „ krew padła między nich i nienawiść wrosła”, albo „ ona ma go w nienawiści odkąd on człowieka przy niej rozszczepił” są dla mnie mało przekonujące. Nie wierzę, że człowiek, nawet tak porywczy jak Bohun, zabiłby lub ciężko poranił człowieka na oczach ukochanej kobiety, a nawet jeśli to zrobił to zapewne w obronie Heleny lub własnej. Co miał Kozak zrobić? Stać jak słup soli i dać się zaszlachtować lub pozwolić, żeby jakiś delikwent się do Heleny przystawiał. Mogło przecież tak być, bo nie wiemy, co tam się wydarzyło. W kwestii „wolnej woli” Heleny także się nie zgodzę. Helena była osobą słabą i bezwolną. Nie miała za grosz charakteru. Bez mrugnięcia okiem pozwoliła, aby rodzina ograbiła ją z majątku, pomiatała nią i traktowała jak towar, przedmiot oddawany temu, kto więcej daje lub jest lepiej ustawiony: „ Każesz bić [ Skrzetuskiego] maty to będziem, każesz mu dać dziewkę to ją damy.” Helena zapewne sądziła, że małżeństwo z Janem zagwarantuje jej świetlaną przyszłość, ale wpadła z deszczu pod rynnę, bo mąż wcale jej szanował, potraktował jak „klacz zarodową” ( 13 dzieci!). Sądzę, że z perspektywy czasu Helena gorzko żałowała swego wyboru, ale tego już Sienkiewicz napisać nie mógł, bo to nie pasowało do jego koncepcji „pokrzepiania serc.” Przypomniała mi się jeszcze jedna kwestia, której dotąd nie poruszyłyśmy: poselstwo Bohuna do Jana Kazimierza z listem od Chmielnickiego. Moim zdaniem Bohun podjął się tego zadania przede wszystkim po to, żeby pokazać Helenie, że nie jest w niczym gorszy od Skrzetuskiego i także cieszy się zaufaniem swego zwierzchnika. Całkiem prawdopodobne - panowie lubią ze sobą rywalizować. ![]() „Owszem, tłumaczenie wstrętu Helenki do Bohuna jest nieudolne. Chociaż w związku z tym, że nie wiemy, o co tam dokładnie poszło - trudno wyrokować - może rzeczywiście Bohun wtedy tego człowieka potraktował surowo i niesłusznie”. W tym przypadku trzymam się zasady domniemania niewinności: nie mamy pewności, co się tam wydarzyło więc interpretujemy przebieg tego incydentu na korzyść Jurko. Gdyby Helena miała choć trochę ognia we krwi to nawet by nie spojrzała na tego niezgułę Skrzetuskiego, zwłaszcza mając przy sobie temperamentnego i zabójczo przystojnego Bohuna zakochanego w niej do szaleństwa. Ale Helena była przede wszystkim spętana przez konwenanse więc byle polski szlachciura, którego ledwo znała, błyskawicznie owinął ją sobie wokół palca. Zauważ, że Helena rzuca Bohunowi prosto w twarz, że nie jest jej godzien, że gardzi nim i jego uczuciami: „ Ty mi o swoim kochaniu nie mów, bo mi od niego wstyd, gniew i obraza. Jam nie dla ciebie.” Gdyby Bohun rzeczywiście chciał zmusić Helenę do małżeństwa to by to zrobił ( i jej protesty na nic by się zdały), bo jak sam mówi: „żebyś nie była ranna, to ja by dziś jeszcze pchnął mołojców do Raszkowa i mnicha za łeb kazał przyprowadzić, a jutro ja by był twój mąż”, ale Kozak, moim zdaniem, po raz kolejny pokazał klasę: nie chciał się z nią żenić siłą, tylko próbował do siebie przekonać najpierw prośbą, a jak to nie pomogło groźbą, ale nigdy szarpaniną. Mówił też, że próbował o niej zapomnieć, ale nie mógł. A próbę samobójczą Heleny uważam, za „pokazówkę” na zasadzie: „jesteś dla mnie nikim więc mnie żywej nie dostaniesz.” Znowu konwenanse na pierwszym miejscu. Helena bardzo straciła w moich oczach także wtedy, gdy nie zareagowała na chamskie odzywki Skrzetuskiego względem Bohuna: „ ten Kozak chyba niespełna rozumu”, albo pogardliwe pytanie: „Czy to Kozak w służbie synów imci pani?” Czyli według naszego "Chrystusa w mundurze oficera jazdy": Kozak= sługa= popychadło. A Helena nic na to nie odpowiedziała. Gdyby miała charakter postawiłaby się Skrzetuskiemu. Ja bym go zaraz sprowadziła do parteru: powiedziałabym mu, że nie życzę sobie, żeby tak Bohuna traktował, bo szlachectwo nie upoważnia go do pomiatania innymi. Zresztą, to wcale nie musiałby być Bohun. Ja po prostu nie lubię ludzi, którzy zachowują się w taki sposób, jak Skrzetuski. W tej scenie namiestnik wystawił sobie jak najgorsze świadectwo. Jest takie powiedzenie: „Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się jak traktuje swoich podwładnych a nie równych sobie”. A Helena, jak widać, w pełni podzielała poglądy swojego przyszłego małżonka i poniewierała Bohunem, bo był dla niej tylko chłopem, który „rodziców nieświadom.” „Co do klaczy - Helenie widać to odpowiadało, sądzę, że gdyby nie, to by znalazła swoje sposoby, aby powstrzymać żądze małżonka”. A jak, według Ciebie, miała to zrobić? Przecież w tamtych czasach antykoncepcja z prawdziwego zdarzenia właściwie nie istniała, a poza tym mam nieodparte wrażenie, że Helena nie miała nic do powiedzenia. Najprawdopodobniej „ cudowny” Skrzetuski postawił sprawę tak: jesteś moją żoną i urodzisz mi tyle dzieci, ile ja zechcę ( uważam, że on byłby do tego zdolny- wystarczy sobie przypomnieć jak zastraszył Kurcewiczów, żeby mu oddali Helenę). Gdyby mu się postawiła to dopiero by było ( jak ona śmie uchylać się od „małżeńskiego obowiązku". Jeszcze by jej imć Skrzetuski przylał i na tym by się bunt Helenki skończył. Mało tego uważam, że Helena celowo zataiła przed mężem fakt, że jej matka zmarła przy porodzie ( istniało ryzyko, że Helena również może podzielić jej los). Pewnie bała się, że jak Skrzetuski się o tym dowie to jej nie weźmie za żonę. Według mnie to dowód na głupotę Heleny ( ryzykować życiem dla faceta, który najwyraźniej ma obsesję punkcie przedłużania gatunku) A jeśli Skrzetuski wiedział w jakich okolicznościach zmarła jego teściowa to tym gorzej o nim świadczy, bo gdyby rzeczywiście szanował żonę to nie zmuszałby jej do rodzenia tylu dzieci. Gdyby Helena miała choć trochę ognia we krwi to nawet by nie spojrzała na tego niezgułę Skrzetuskiego, zwłaszcza mając przy sobie temperamentnego i zabójczo przystojnego Bohuna zakochanego w niej do szaleństwa. Ale Helena była przede wszystkim spętana przez konwenanse więc byle polski szlachciura, którego ledwo znała, błyskawicznie owinął ją sobie wokół palca. Zauważ, że Helena rzuca Bohunowi prosto w twarz, że nie jest jej godzien, że gardzi nim i jego uczuciami: „ Ty mi o swoim kochaniu nie mów, bo mi od niego wstyd, gniew i obraza. Jam nie dla ciebie.” Gdyby Bohun rzeczywiście chciał zmusić Helenę do małżeństwa to by to zrobił ( i jej protesty na nic by się zdały), bo jak sam mówi: „żebyś nie była ranna, to ja by dziś jeszcze pchnął mołojców do Raszkowa i mnicha za łeb kazał przyprowadzić, a jutro ja by był twój mąż”, ale Kozak, moim zdaniem, po raz kolejny pokazał klasę: nie chciał się z nią żenić siłą, tylko próbował do siebie przekonać najpierw prośbą, a jak to nie pomogło groźbą, ale nigdy szarpaniną. Mówił też, że próbował o niej zapomnieć, ale nie mógł. A próbę samobójczą Heleny uważam, za „pokazówkę” na zasadzie: „jesteś dla mnie nikim więc mnie żywej nie dostaniesz.” Znowu konwenanse na pierwszym miejscu. Helena bardzo straciła w moich oczach także wtedy, gdy nie zareagowała na chamskie odzywki Skrzetuskiego względem Bohuna: „ ten Kozak chyba niespełna rozumu”, albo pogardliwe pytanie: „Czy to Kozak w służbie synów imci pani?” Czyli według naszego "Chrystusa w mundurze oficera jazdy": Kozak= sługa= popychadło. A Helena nic na to nie odpowiedziała. Gdyby miała charakter postawiłaby się Skrzetuskiemu. Ja bym go zaraz sprowadziła do parteru: powiedziałabym mu, że nie życzę sobie, żeby tak Bohuna traktował, bo szlachectwo nie upoważnia go do pomiatania innymi. Zresztą, to wcale nie musiałby być Bohun. Ja po prostu nie lubię ludzi, którzy zachowują się w taki sposób, jak Skrzetuski. W tej scenie namiestnik wystawił sobie jak najgorsze świadectwo. Jest takie powiedzenie: „Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się jak traktuje swoich podwładnych a nie równych sobie”. A Helena, jak widać, w pełni podzielała poglądy swojego przyszłego małżonka i poniewierała Bohunem, bo był dla niej tylko chłopem, który „rodziców nieświadom.” A jak, według Ciebie, miała to zrobić? Przecież w tamtych czasach antykoncepcja z prawdziwego zdarzenia właściwie nie istniała, a poza tym mam nieodparte wrażenie, że Helena nie miała nic do powiedzenia. Najprawdopodobniej „ cudowny” Skrzetuski postawił sprawę tak: jesteś moją żoną i urodzisz mi tyle dzieci, ile ja zechcę ( uważam, że on byłby do tego zdolny- wystarczy sobie przypomnieć jak zastraszył Kurcewiczów, żeby mu oddali Helenę). Gdyby mu się postawiła to dopiero by było ( jak ona śmie uchylać się od „małżeńskiego obowiązku". Jeszcze by jej imć Skrzetuski przylał i na tym by się bunt Helenki skończył. Mało tego uważam, że Helena celowo zataiła przed mężem fakt, że jej matka zmarła przy porodzie ( istniało ryzyko, że Helena również może podzielić jej los). Pewnie bała się, że jak Skrzetuski się o tym dowie to jej nie weźmie za żonę. Według mnie to dowód na głupotę Heleny ( ryzykować życiem dla faceta, który najwyraźniej ma obsesję punkcie przedłużania gatunku) A jeśli Skrzetuski wiedział w jakich okolicznościach zmarła jego teściowa to tym gorzej o nim świadczy, bo gdyby rzeczywiście szanował żonę to nie zmuszałby jej do rodzenia tylu dzieci. Nie ma co robić ze Skrzetuskiego łotra gorszego niż Bohun i wszyscy Kozacy razem wzięci. ![]() Skąd w ogóle idea, że on ją zmuszał do tych porodów? Jest to gdzieś napisane w prozie Sienkiewicza? ![]() Duża liczba dzieci nie była niczym zaskakującym w tych czasach. Skoro stosujemy domniemanie niewinności wobec Jurko, to sprawiedliwie stosujmy je też do Skrzetuskiego. ![]() To był szlachcic, nie jakiś obleśny prostak - jeśli żona by mu powiedziała, że źle się czuje w danym momencie, sądzę, żeby to uszanował. Zresztą w tym kobiecy umysł, żeby mężulka odpowiednio "podejść", a gdyby to nie zadziałało, zostają środki antykoncepcyjne, które, jak się przypuszcza, już wówczas znano. „Skrzetuski, jaki był nie był - to nie zasługuje na tak złą ocenę - zdecydowanie nie był dupą wołową, odwagi mu nie brakowało (szantaż Kurcewiczów, wyjazd na Sicz, przedarcie się do Zbaraża)". Według mnie był tylko pionkiem wiecznie schowanym za plecami kniazia Jaremy. Bez potężnego protektora i kilku kompanów, którzy wyręczali go we wszystkim, nasz „Chrystus w roli oficera jazdy” byłby nikim. Przecież cała intryga z „ proszeniem” o rękę Heleny udała się tylko dlatego, że Skrzetuski uciekł się do szantażu ( wiem, że bezprawnie zagarnęliście Rozłogi doniosę o waszym postępku kniaziowi Jaremie, ale gotów jestem sprawę przemilczeć jeśli tylko dostanę to, czego chcę, czyli rękę Heleny) oraz gróźb: „zagarnęliście włość sierocą, ale nic z tego. Za dzień już książę o tym wiedzieć będzie. (…) w trzy dni i popiołu z tego miejsca nie zostanie, a wy pognijecie w lochach łubniańskich". Czy to było postępowanie honorowe i godne szlachcica? Według mnie, absolutnie nie Gdyby za plecami Skrzetuskiego nie stał " ojciec dzieci na pal wbitych" nasz szlachciura nic by nie wskórał. Kurcewiczów zgubiła pazerność, a Skrzetuski perfidnie to wykorzystał całkiem po prostu. Rzeź w Rozłogach po części także jest skutkiem intrygi Skrzetuskiego. Śmiem nawet twierdzić, że wyrok na rodzinę Heleny wydali kniahini i Skrzetuski. Bohun był " tylko" katem. Bardzo dobrze podsumował całą sprawę Zagłoba: „Nie będę się o to spierał, że wielkie nieszczęście spotkało wasz dom, ale pozwól waćpanna sobie powiedzieć, że twoi krewni w części sami sobie winni: nie trzeba było Kozakowi ręki twej obiecywać, a potem go zdradzać.” Przecież kniahini wcale nie chciała oddawać Heleny za żonę obcemu Lachowi, bo niby po co? Bohuna znała od lat i osiągnęła, co chciała, bo Kozak zrzekł się praw do Rozłogów. Zresztą, czytałam gdzieś, że owo zrzeczenie się praw do posagu panny (później także przez Skrzetuskiego) krytycy często wypominali Sienkiewiczowi jako „ wielkoduszność tak ogromną, że w owych czasach niemożliwą do spełnienia”, a myślę, że w obecnych czasach również. A na Sicz nasz „ rycerz bez skazy” pojechał tylko dlatego, że „ kniaziówna po drodze” i gdyby nie Chmielnicki Kozacy rozsiekliby Skrzetuskiego na spisach ( miał nasz namiestnik więcej szczęścia niż rozumu). „ I być może Helena wolała jego niż Bohuna, właśnie dlatego, że był człowiekiem znacznie bardziej przewidywalnym, który mógł jej dać bezpieczeństwo w przeciwieństwie do krwiożerczego, jej zdaniem, Jurko”. Taak, przewidywalnym, raczej nudnym jak flaki z olejem. A może to nawet lepiej? Szkoda dla takiej ciapy jak Helena boskiego Jurka. Żałuję tylko, że Bohun nie ułożył sobie życia z kobietą bardziej jego godną, taką, która potrafiłaby go docenić, ale to, że pozostał wierny Helenie znowu świadczy o klasie Bohuna, bo zapewne za „najpiękniejszym mołojcem Ukrainy” kobiety wprost szalały. Sam Bohun wspomina przecież o swoim wyjątkowym powodzeniu u kobiet. Do tego odbudował spalone Rozłogi i właśnie tam umarł, bo to miejsce kojarzyło mu się z ukochaną. „To był szlachcic, nie jakiś obleśny prostak - jeśli żona by mu powiedziała, że źle się czuje w danym momencie, sądzę, żeby to uszanował.” Wiesz, jakoś nie jestem o tym przekonana. A fakt, że Skrzetuski był szlachcicem moim zdaniem niewiele zmienia. Nawet współcześnie faceci miewają z tym problemy, i uznają odmowę za babską fanaberię, a co dopiero wtedy. Kiedy wyczytałam w " Potopie", ile Helena urodziła dzieci to mało nie zemdlałam, bo tej wróżby kukułki nie traktowałam poważnie. Pamiętacie fragment o tym,że jak jakaś kobitka nie mogła zajść w ciążę to wystarczyło, że pożyczyła jakieś ubranie od Heleny i już była w ciąży. Normalnie cuda na kiju. To już chyba było w " Potopie" lub nawet "Panu Wołodyjowskim". A ta trzynastka dzieci to już w ogóle jakiś absurd, nawet jeśli przyjmiemy, że chciała mieć więcej potomstwa, bo w tamtych czasach śmiertelność wśród niemowląt i dzieci była nieporównywalnie większa niż dziś. Im dłużej o tym myślę dochodzę do wniosku, że co najmniej połowa tych dzieciaków to " wpadki", bo nadal uważam, że Helena nie była na tyle rozgarnięta, żeby nad tym panować. Ps. Kwestię konwenansów w " Ogniem i mieczem" poruszył także Jacek Kaczmarski w piosence " Pan Podbipięta." Jest tam krótki fragment o Bohunie. Zapewne go znasz, ale tytułem przypomnienia zacytuję: (...) "Kiedy Zagłoba pił miód nie dla chamów. Picie to było inne niż Bohuna. Horyłka, beczka dziegciu wymiar stanu nieszczęśliwego dzielnego Kozaka, co śmiał kniaziównę kochać zawadiaka, cham co się boskiego nie zląkł pioruna". Według mnie, to piękne podsumowanie całej tej sytuacji zamkniętej w trójkącie Bohun- Helena- Skrzetuski. Według mnie był tylko pionkiem wiecznie schowanym za plecami kniazia Jaremy. Bez potężnego protektora i kilku kompanów, którzy wyręczali go we wszystkim, nasz „Chrystus w roli oficera jazdy” byłby nikim. Przecież cała intryga z „ proszeniem” o rękę Heleny udała się tylko dlatego, że Skrzetuski uciekł się do szantażu ( wiem, że bezprawnie zagarnęliście Rozłogi doniosę o waszym postępku kniaziowi Jaremie, ale gotów jestem sprawę przemilczeć jeśli tylko dostanę to, czego chcę, czyli rękę Heleny) oraz gróźb: „zagarnęliście włość sierocą, ale nic z tego. Za dzień już książę o tym wiedzieć będzie. (…) w trzy dni i popiołu z tego miejsca nie zostanie, a wy pognijecie w lochach łubniańskich". Czy to było postępowanie honorowe i godne szlachcica? Według mnie, absolutnie nie Gdyby za plecami Skrzetuskiego nie stał " ojciec dzieci na pal wbitych" nasz szlachciura nic by nie wskórał. Kurcewiczów zgubiła pazerność, a Skrzetuski perfidnie to wykorzystał całkiem po prostu. Rzeź w Rozłogach po części także jest skutkiem intrygi Skrzetuskiego. Śmiem nawet twierdzić, że wyrok na rodzinę Heleny wydali kniahini i Skrzetuski. Bohun był " tylko" katem. Bardzo dobrze podsumował całą sprawę Zagłoba: „Nie będę się o to spierał, że wielkie nieszczęście spotkało wasz dom, ale pozwól waćpanna sobie powiedzieć, że twoi krewni w części sami sobie winni: nie trzeba było Kozakowi ręki twej obiecywać, a potem go zdradzać.” Przecież kniahini wcale nie chciała oddawać Heleny za żonę obcemu Lachowi, bo niby po co? Bohuna znała od lat i osiągnęła, co chciała, bo Kozak zrzekł się praw do Rozłogów. Zresztą, czytałam gdzieś, że owo zrzeczenie się praw do posagu panny (później także przez Skrzetuskiego) krytycy często wypominali Sienkiewiczowi jako „ wielkoduszność tak ogromną, że w owych czasach niemożliwą do spełnienia”, a myślę, że w obecnych czasach również. A na Sicz nasz „ rycerz bez skazy” pojechał tylko dlatego, że „ kniaziówna po drodze” i gdyby nie Chmielnicki Kozacy rozsiekliby Skrzetuskiego na spisach ( miał nasz namiestnik więcej szczęścia niż rozumu). A ta trzynastka dzieci to już w ogóle jakiś absurd, nawet jeśli przyjmiemy, że chciała mieć więcej potomstwa, bo w tamtych czasach śmiertelność wśród niemowląt i dzieci była nieporównywalnie większa niż dziś. Im dłużej o tym myślę dochodzę do wniosku, że co najmniej połowa tych dzieciaków to " wpadki", bo nadal uważam, że Helena nie była na tyle rozgarnięta, żeby nad tym panować. Nie jest absurdem, zwłaszcza, ze są przypadki w historii kobiet, które miały trzynaścioro dzieci np. Blanka Kastylijska czy Elżbieta Rakuszanka. Co do wpadek - całkiem możliwe. ![]() Co do Zbaraża masz rację. Natomiast nadal twierdzę, że pod względem charakteru ( o walorach boskiego Bouna pisałam na tym forum już wielokrotnie) Jurko bije Jana na głowę. Jeśli chodzi o urodę oczywiście też, choć pod względem aparycji filmowy Bohun podoba mi się jeszcze bardziej niż książkowy. Pod tym względem zdania nie zmienię. Zawszę będę stała murem za Bohunem. Ty zostajesz przy swoim zdaniu, ja przy swoim, ale sobie miło podyskutowałyśmy. ![]() Na miejscu Halszki wybrałabym oczywiście Bohuna, jednak nie odsądzam Skrzetuskiego od czci i wiary, zwłaszcza, że miał również dobre cechy. Zresztą, czytając "OiM" po raz 1, dzieckiem będąc, chciałam, żeby Janowi się udało zdobyć swoją Helenkę. Nie żebym go jakoś lubiła (moim faworytem był kto inny ![]() ![]() Co do wizerunku - oczywiście, że Bohun piękniejszy niż Skrzetuski, a Saszka jeszcze urodziwszy od książkowego Jurko! <3 (szalenie podobały mi się fragmenty w książce, gdy Skrzetuski się obawia o swoje powodzenie konfrontując swoją fizyczność z wyglądem najpiękniejszego mołojca Ukrainy ![]() Ja też pierwszy raz przeczytałam „ Ogniem i mieczem” jeszcze za dzieciaka, ale o dziwo mnie Jurko jakoś nie przerażał. Jedyne, co mi wówczas pozostało z lektury to problem pt. „ Dlaczego Helena nie chciała Bohuna skoro on ją tak kochał”?? Nie mogłam tego pojąć i szczerze mówiąc dalej nie mogę. Rozumiem zamysł Sienkiewicza i to, że tak musiało być ( „ pokrzepianie serc” i tak dalej), ale jako kobieta zupełnie Heleny nie rozumiem. Nadal uważam, że tylko ona jedna mogła Bohuna „ okiełznać”. Przy niej ten Kozak był potulny jak baranek. Mało tego, uważał Helenę za panią swego życia i śmierci: „ Ja by wolał żeby ona mnie nożem pchnęła, niechby i zabiła byłoby lepiej.” Od Jana Skrzetuskiego odrzuca mnie jeszcze jedna rzecz, a mianowicie fakt, że on na siłę chce się kreować na dobroczyńcę Heleny. Na przykład wtedy, gdy już „ przekonał” kniahinię do tego, aby mu oddała Helenę. Jan każe zawołać dziewczynę, żeby ją zapytać, czy chce go za męża, choć wie doskonale, jaka będzie jej odpowiedź. Zupełnie jakby chciał pokazać Kurcewiczom: „ Patrzcie jaki ja jestem dobry, wy Heleną pomiatacie i traktujecie ją jak przedmiot, a ja liczę się z jej zdaniem”. Nie wiem, może ja to opacznie interpretuję, ale bardzo mi się to zachowanie nie podoba. I teraz hipotetyczna sytuacja: Załóżmy, że Helena zmieniła zdanie i mówi: „ Wybacz waćpan, ale Jurko milszy jest memu sercu niźli ty.” Jestem bardzo ciekawa, jak też by pan Skrzetuski zareagował na takie dictum: czy wycofałby się z honorem, jak na szlachcica przystało, czy dostał szału. Moim zdaniem wtedy dopiero wyszedłby na jaw prawdziwy charakter Jana. Od Jana Skrzetuskiego odrzuca mnie jeszcze jedna rzecz, a mianowicie fakt, że on na siłę chce się kreować na dobroczyńcę Heleny. Na przykład wtedy, gdy już „ przekonał” kniahinię do tego, aby mu oddała Helenę. Jan każe zawołać dziewczynę, żeby ją zapytać, czy chce go za męża, choć wie doskonale, jaka będzie jej odpowiedź. Zupełnie jakby chciał pokazać Kurcewiczom: „ Patrzcie jaki ja jestem dobry, wy Heleną pomiatacie i traktujecie ją jak przedmiot, a ja liczę się z jej zdaniem”. Nie wiem, może ja to opacznie interpretuję, ale bardzo mi się to zachowanie nie podoba. I teraz hipotetyczna sytuacja: Załóżmy, że Helena zmieniła zdanie i mówi: „ Wybacz waćpan, ale Jurko milszy jest memu sercu niźli ty.” Jestem bardzo ciekawa, jak też by pan Skrzetuski zareagował na takie dictum: czy wycofałby się z honorem, jak na szlachcica przystało, czy dostał szału. Moim zdaniem wtedy dopiero wyszedłby na jaw prawdziwy charakter Jana. Dla mnie zapytanie Heleny o zdanie nie ma negatywnego wydźwięku, wręcz przeciwnie. Według mnie miło, że Skrzetuski pomyślał, żeby samą zainteresowaną spytać, a nie traktować ją jako niemy przedmiot transakcji matrymonialnej. To był gest pro forma, ale przyjemny. Natomiast jeśli chodzi o Twoją hipotetyczną sytuację, która w książce nie miała prawa zaistnieć, ale gdyby zaistniała - sądzę, że Jan by się wycofał. Szał to jednak nie jego specjalność (prędzej depresja). ![]() Dlatego właśnie napisałam, że to sytuacja hipotetyczna. A co do Jana to po namyśle stwierdzam, że on by się rzeczywiście załamał. Jak wszystkie zapewne wiecie, bohater grany przez Aleksandra Domogarowa w „ Nocy czerwcowej” przez bardzo długi czas pozostawał moją ulubioną kreacją tego cudnookiego Rosjanina. Do czasu, gdy, przy niebagatelnym wsparciu naszej forumowej koleżanki Esfir, dotarłam do zapomnianej nieco powieści Dumasa, a następnie do serialu nakręconego na jej podstawie. Dodam, że ów serial oglądałam w oryginalnej wersji językowej, mimo że zupełnie nie znam rosyjskiego. Mój ranking najlepszych tekstów z „ Nocy czerwcowej” wygląda tak : 1 Edmund: „ Łeb mam nieumeblowany, tylko do koni mam dryg, nieumiejętny, niezgrabny.” Ewelina: „Pan? Niezgrabny?!” Oj, Munio, Munio. Głupstwa pleciesz. Już ja bym ci ten cudny łepek lub, jak kto woli, łebek umeblowała. 2. „ Żeby rozczulić panią swoją bezradnością” + ten cudownie łobuzerski i rozbrajający uśmiech Aleksandra- marzenie <3. 3. Edmund: „ Mama bardzo mnie kocha” Ewelina: „Trudno nie kochać takiego jedynaka” Racja, pani hrabino, święta racja… Jak wszystkie zapewne wiecie, bohater grany przez Aleksandra Domogarowa w „ Nocy czerwcowej” przez bardzo długi czas pozostawał moją ulubioną kreacją tego cudnookiego Rosjanina. Do czasu, gdy, przy niebagatelnym wsparciu naszej forumowej koleżanki Esfir, dotarłam do zapomnianej nieco powieści Dumasa, a następnie do serialu nakręconego na jej podstawie. Dodam, że ów serial oglądałam w oryginalnej wersji językowej, mimo że zupełnie nie znam rosyjskiego Nie, nie, w tym wypadku było na odwrót, to ja Ci bardzo dziękuję za pomysł z zadzwonieniem do Hachette! ![]() Nie, nie, w tym wypadku było na odwrót, to ja Ci bardzo dziękuję za pomysł z zadzwonieniem do Hachette! ![]() Nie ma za co. Cieszę się, że pomogłam, choć moich zasług tu niewiele. Po prostu koniecznie chciałam przeczytać tę książkę zanim zacznę oglądać serial. W bibliotekach jej nie znalazłam i przeszukując Internet natrafiłam na stronę wydawnictwa Hachette, ale akurat wtedy były jakieś braki więc koniec końców, swoją „Panią de Monsoreau” kupiłam na aukcji internetowej. Mój ranking najlepszych tekstów z „ Nocy czerwcowej” wygląda tak : 1 Edmund: „ Łeb mam nieumeblowany, tylko do koni mam dryg, nieumiejętny, niezgrabny.” Ewelina: „Pan? Niezgrabny?!” Oj, Munio, Munio. Głupstwa pleciesz. Już ja bym ci ten cudny łepek lub, jak kto woli, łebek umeblowała. 2. „ Żeby rozczulić panią swoją bezradnością” + ten cudownie łobuzerski i rozbrajający uśmiech Aleksandra- marzenie <3. 3. Edmund: „ Mama bardzo mnie kocha” Ewelina: „Trudno nie kochać takiego jedynaka” Racja, pani hrabino, święta racja… Mój podobnie. Choć lubię jeszcze Saszę w oknie. Z tym, że nr jeden zdecydowanie zagrywka z bezradnością i ta minka. W ogóle uwielbiam jego miny o czym pisałam już nie raz. Chyba nie znam drugiego takiego człowieka, który by miał taki arsenał min ![]() ![]() W ogóle uwielbiam jego miny o czym pisałam już nie raz. Chyba nie znam drugiego takiego człowieka, który by miał taki arsenał min ![]() ![]() Ja również. Choć skoro już dyskutujemy o szczegółach aparycji Aleksandra to dla mnie zdecydowanie najpiękniejsze są jego oczy ( przestałam już nawet łamać sobie głowę zgadywaniem, jakiego one są właściwie koloru). Sam Aleksander w jednym z wywiadów stwierdził, że ich kolor zależy od jego nastroju. Ja dodałabym do tego jeszcze światło i kąt jego padania. |
||||
![]() |
|||||
Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Dodatki na portala,konkursy,instrukcje - Onet.pl portal Design by SZABLONY.maniak.pl. |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |